sobota, 28 września 2013

Dzień Dobry!!! To ja Magnez :)

Śniadania nie muszą być nudne. Ja dziś połączyłam przyjemne z pożytecznym.



Pasta z awokado do chleba: po prostu roztarte awokado.

Smoothie na czekoladowo: pół banana, pół szklanki owoców leśnych (mogą być mrożone), łyżeczka wiórków kokosowych, łyżeczka siemienia lnianego, 2 łyżeczki kakao (tylko naturalnego), pół szklanki wody. Można zamiast wody i wiórków kokosowych dać mleko, ale ja za mlekiem nie przepadam, a roślinnego pod ręką nie miałam. Zblendowałam i wypiłam :)

piątek, 27 września 2013

My Mean Green Juice - czyli jak stres i infekcje dostają ode mnie ciosa w nosa.

Ostatnie 2 tygodnie były dla mnie bardzo stresujące. Dużo pracy, ogromna delegacja do zorganizowania, do tego postanowiliśmy z Lolkiem prze-aranżować sypialnię. Oczywiście jako dzieci klasy robotniczej, budowlankę, jak i pieczenie dobrych ciast mamy we krwi, więc postanowiliśmy wszelkie prace w sypialni, tak jak i wcześniej w całym mieszkaniu, wykonać sami. Tak więc z jednej strony mnóstwo pracy zarówno w pracy jak i w domu, sypialnia w proszku, do tego pogoda nie rozpieszcza. Jakby tego było mało, doszedł kolejny stres, bo w środę przekroczyłam drastyczny wiek 33-ech lat. I gdyby to wszystko pozbierać do kupy, to moja odporność powinna już polec. Bo przecież stres powoduje wyrzut adrenaliny, a ta automatycznie obniża poziom witaminy C, magnezu, żelaza. Stres, wywołuje też lawinę wolnych rodników, a te wiadomo, też muszą być czymś neutralizowane- na co idą kolejne zapasy witaminy C. Ale ja się tak łatwo nie poddaję. Od paru tygodni towarzyszy mi on... wredny, zielony, wyciskany sok.




A co w nim jest?
pół ogóra (opcjonalnie)
kawałek imbiru
2 patyki selera naciowego
1 jabłko
pół cytryny
2 liście sałaty rzymskiej
pół pęczka natki pietruszki

Jak wyciskać?
Sok wyciskam w wyciskarce tłoczeniowej, nie w sokowirówce. Ma to duże znaczenie, bo sokowirówka działa na zasadzie tarcia, oprócz soku przedostaje się też pulpa. Do tego tarcie powoduje utlenianie się składników, co obniża wartość odżywczą soku. Wyciskarka, przyznam szczerze, nie jest produktem najtańszym, ale wartym inwestycji. Odseparowuje suchy odpad, nie nagrzewa się, wyciska właściwy wartościowy sok komórkowy.

Kiedy pić?
Sok najlepiej wypić na pół godziny przed posiłkiem. Większość witamin rozpuszczalnych w wodzie zdąży się wchłonąć i nic nie będzie tego procesu hamować, a te które rozpuszczają się w tłuszczach zostaną wchłonięte z posiłkiem.

A dlaczego zielony sok?
A choćby dlatego że zielone warzywa, wbrew temu co sugeruje ich kolor, posiadają ogromne ilości witaminy C. Są też świetnym źródłem beta-karotenu, żelaza, wapnia, magnezu potasu, kwasu foliowego. Zielone warzywa są doskonałym źródłem chlorofilu, który pomaga w oczyszczaniu organizmu - natka pietruszki ma ogromny potencjał oczyszczający, o czym pisałam już kiedyś w artykule "Detoks śmiecioks, herbatka wypierdatka i inne szmery bajery". Często zamieniam skład soku np. zamiast sałaty rzymskiej daję kilka garści szpinaku, zamiast selera brokuł. Kombinuję na różne sposoby. Lolkowi robię mniej hardcorową wersję z marchwi, jabłek, selera naciowego, cytryny i czasem bez jego wiedzy przemycam mu odrobinę imbiru. Na sam widok zielonego soku biedak dostaje drgawek więc nie męczę go. Z resztą on mniej stresuje się ode mnie i nie obchodzi go tak bardzo proces starzenia skóry. A ja jestem kobietką i jak najdłużej chcę wyglądać młodo. A taki sok to istna bomba z antyoksydantami. Polecam więc każdemu picie soków wyciskanych :)

środa, 18 września 2013

Najlepszy kosmetyk świata!

Wiem, wiem! To nie jest blog o kosmetykach, a o zdrowym odżywianiu ale.... co powiecie na fakt, że najlepszym kosmetykiem świata jest coś z żywności? Okazuje się, że żywność może nie tylko upiększać nas od wewnątrz ale i od zewnątrz. Chciałam w związku z tym podzielić się z Wami moim doświadczeniem z czymś, co ostatnio zagościło u mnie jako najlepszy kosmetyk, który do tej pory posiadałam. Co to takiego?

Panie i Panowie....poznajcie... OLEJ KOKOSOWY 



I ktoś teraz pomyśli, że pewnie oszalałam, bo kto dziś używa olejów naturalnych, skoro mamy takie fajne kosmetyki. I ja się zgadzam, że kosmetyki mamy fajne, ale nie zgadzam się z tym, że jakościowo są lepsze od naturalnych, czego przykładem jest właśnie olej kokosowy. Nie będę wymądrzać się na temat jego prozdrowotnych właściwości, bo wszyscy mają wyszukiwarkę google i licytowanie się na cytaty internetowe nie ma tu głębszego sensu. Opowiem natomiast o sobie i jak przetestowałam to cudo na swoim przykładzie.

Jestem blondynką o średnio-jasnej, dość wrażliwej karnacji. Od dziecka cierpię na skazę białkową, od 18 lat na egzemę. Są to jedne z głównych powodów, dla których m.in odstawiłam w swojej diecie mleko i jego produkty. Niestety "wielkomiejskich" wodociągów nie uniknę (no chyba, że wyprowadzę się do jakiejś mazurskiej mieścinki, co byłoby spełnieniem moich marzeń, ale na chwilę obecną niestety nie jest możliwe). Woda kranowa niestety bardzo wysusza skórę i mogę się założyć, że nie jestem w tym problemie osamotniona i na pewno wielu z Was drodzy czytelnicy też ten problem dotyka. Oczywiście, korzystam z wspomagaczy jakimi są emulsje dermatologiczne, ale ich ceny są tak wygórowane, że niestety zmuszona jestem do ich ograniczania. Kiedy usłyszałam o oleju kokosowym, z lekkim niedowierzaniem postanowiłam go spróbować.

SKÓRA
Zacznę od skóry, bo o wpływ tego oleju na skórę najbardziej mi chodziło. I tu pierwszy szok. Normalnie po prysznicu w fenomenalnej warszawskiej wodzie skóra bardzo się przesusza i zaczyna swędzieć, w szczególności takiego "egzematyka" jak ja. Oczywiście zawsze w pierwszej kolejności szły balsamy super nawilżające, ale efekt ich stosowania był średni. A tu proszę! Po pierwszym użyciu  skóra przestała swędzieć i była super nawilżona. Naprawdę. Jakby jakiś cud! Nie dziwię się, że ciężarne tak ten olej chwalą w walce z rozstępami, bo poziom nawilżenia jaki on daje nie da się z niczym porównać. I wbrew pozorom nie zostawia tłustego poślizgu na skórze. Dość szybko się wchłania jak na olej.

DEPILACJA
Polecam olej kokosowy po depilacji woskiem lub depilatorem. Po prostu rewelacja. Łagodzi podrażnienia w kilka minut. Nie żartuję. Sprawdziłam na sobie.

PAZNOKCIE
To już w ogóle jakiś fenomen. Moje paznokcie zawsze były miękkie i łamliwe. Żeby wyglądały jako tako stosowałam odżywki (te na bazie toksycznego formaldehydu). A tu coś niesamowitego. Wystarczyło, że paznokcie kilka razy miały kontakt z olejem w trakcie wcierania go w skórę i muszę przyznać, że efekt był totalnie uboczny i zadziwiający jednocześnie- tak twardych paznokci w życiu nie miałam. Dziewczyny naprawdę polecam!!!

WŁOSY
Pewnie nie raz zauważyliście, że producenci odżywek do włosów wykorzystują kokosowe aromaty. Dlaczego napisałam że "wykorzystują" i "aromaty". Otóż właściwości nawilżające oleju kokosowego na włosy są znane od dawna. Producenci wykorzystują ten fakt, ale do swoich kosmetyków dodają jedynie aromat z kokosa, wmawiając nam że nasze włosy dzięki ich odżywkom będą super błyszczące. Ja częściowo rozjaśniam włosy, więc pojawił się problem przesuszonych rozdwojonych końcówek. Wystarczyło podciąć i wcierać po każdym umyciu i wysuszeniu odrobinę oleju kokosowego w końcówki. Tak jak serum. Problem znikł. Nawet moja fryzjerka otworzyła oczy ze zdumienia, że moje końcówki są w tak dobrym stanie. Więc polecam :)

Jeśli chodzi o konsystencję i wygląd oleju kokosowego, to w temperaturze powyżej 20C jest on cieczą. Wygląda jak woda o lekko kremowym odcieniu, jest lekko tłusty w dotyku. W temperaturze poniżej 20C gęstnieje i zamienia się w krem. Po nałożeniu na dłonie i roztarciu znów przechodzi w formę oleju. Jest super wydajny, łatwo się rozciera. Ma bardzo delikatny zapach. Jeśli jest to dobry gatunkowo organiczny olej kokosowy to pachnie delikatnie pieczonymi kokosankami.
Co do ceny to nie jest na pierwszy rzut oka najtańsza. 500g organicznego oleju kokosowego to koszt ok 50PLN. Ja zakupiłam 250g za niecałe 30PLN. Ale jak tak kalkuluję to 250g emulsji dermatologicznej, którą używam tylko na dłonie i która starcza mi na 2 miesiące kosztuje 38PLN. Aktualny olej kokosowy, który mam (250g/30PLN) używam juz na całe ciało drugi miesiąc i zostało mi go jeszcze ponad pół. Więc....

Polecam, polecam i jeszcze raz szczerze polecam. Nie, dlatego że coś gdzieś wyczytałam, ale dlatego, że sama tego spróbowałam i jestem mega zadowolona :).

piątek, 13 września 2013

Sprawy damsko-męskie, czyli dlaczego chłopaki nie płaczą, a baby są wredne.

Jak świat światem, tak kobiety i mężczyźni różnią się, nie tylko wyglądem, ale i charakterem. Nie bez powodu powstało powiedzenie, że "mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus" i choćby powstało nie wiem ile poradników o sprawach damsko-męskich, to nie nadążą one za tym co w tym wszystkim najważniejsze. To co o nas i w nas najistotniejsze i decydujące w kwestii płci, to hormony. I tak, mamy hormony żeńskie, czyli estrogeny, oraz hormony męskie - androgeny. Idąc dalej -estrogeny odpowiadają za odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicach bioder u kobiet (fachowo mówi się tu o tkance tłuszczowej gynoidalnej), u mężczyzn natomiast androgeny wpływają na odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicy talii (fachowo tkanka tłuszczowa wisceralna). W ten sposób jesteśmy zaprogramowani od wielu lat i fakt, że paniom rosną pupy, a panom brzuchy, z tej prostej zależności się wywodzi.


I wszystko byłoby na miejscu, gdyby nie dzisiejszy szał ciał. Moda na mega chude kobiety i mega rozbudowanych facetów. Przy "otyłej" rzeczywistości. A rzecz nie na tym polega. Bo pojawił się też problem innej natury, albo raczej wbrew naturze. Spójrzmy na dzisiejszą kobietę, w szczególności na młodsze pokolenie kobiet. Problem dużej pupy przestał istnieć, a w jego miejsce pojawił się problem tzw. "brzuszka". Coraz częściej kobiety odwiedzają salony kosmetyczne w celach depilacyjnych, bo ich owłosienie ciała staje się nienaturalne i coraz gęstsze. U mężczyzn z kolei, coraz częściej zauważamy powiększony biust- i wcale nie jest to zabawne. Coraz częściej na basenach, plażach obserwujemy, że cellulit i duża pupa nie jest jedynie problemem pań ale także i panów. I choćbyśmy nie wiem jak pracowali nad swoimi ciałami od strony zewnętrznej, jeśli nie poukładamy tego co w nas w środku, nie uda nam się osiągnąć celu. Bo ile razy słyszę: "Dlaczego nie mogę zrzucić brzucha? Przecież ćwiczę, przecież się odchudzam", "Dlaczego ten tyłek ciągle taki wielki?" to zastanawiam się, dlaczego ci ludzie podążają złą drogą. Problem nierzadko tkwi w aktualnej diecie, mocno przetworzonej, mocno oczyszczonej, z nasyconymi kwasami tłuszczowymi, sztucznymi hormonami, przesadzoną zawartością soi, produktów gotowych, wysokokalorycznych bez żadnych wartości odżywczych. A jaki to ma wpływ na naszą płeć?
Zacznę od mężczyzn, bo oni jak zawsze są mniej skomplikowani ;). U mężczyzn sprawa jest prostsza bo dranie mają lepszy stosunek składu ciała niż my kobiety. Jednym słowem niższy procent tłuszczu, a większy procent białek. Tym samym mają szybszy metabolizm. Tym samym też ich organizm szybciej spala tkankę tłuszczową. Facet jeśli się uprze, zacznie trenować i odżywiać się racjonalnie, to nie dość, że szybciej zgubi zbędne kilogramy to jeszcze o wiele szybciej uda mu się "ujędrnić, napiąć i ponaciągać". Tymczasem kobiecie zajmie to niekiedy 2-3 razy dłużej. Ale nie tylko o odchudzanie nam przecież chodzi, a głównie o zdrowie. Mężczyźni dzisiaj troszkę zapominają o darze szybkiego metabolizmu jakim obdarzyła ich natura, albo nad-interpretują go. Sięgają bez najmniejszego namysłu po fast foody, tłuste kiełbasy, wszystko co przetworzone. Mało który mężczyzna dba o dietę. Kiedyś było inaczej. Mało który mężczyzna miał ochotę na coś słodkiego (poza swoją kobietą oczywiście ;)), bo tak był przystosowany hormonalnie. Dlatego też to kobiety szaleją za słodkim- bo tak kierują nimi hormony. Kiedyś mężczyzna czuł, że potrzebował zjeść przede wszystkim mięso, bo naturalnie potrzebuje on dostępu do białka i tłuszczu, które spożywane w diecie służą tworzeniu właśnie androgenów. Niestety czasy się zmieniły. Faceci nie polują i nie przynoszą nam do domów zwierzyny, tylko przyjeżdżają z supermarketu w swoim "audi" z klimą, zapakowanym po brzegi cudami przemysłu spożywczego. Spożywają kiełbasę i parówkę wypełnioną po brzegi soją (ta ma fitoestrogeny odpowiadające estrogenom-hormonom żeńskim), do tego sztucznie zaromatyzowaną dodatkami i neurotoksynami wywołującymi lawinę beta-endorfin i w efekcie marzy im się do posiłku coś słodkiego, więc sięgają po colę. Ta przez godzinę robi swoje: hiperglikemia=gigantyczny wyrzut insuliny=gromadzenie glukozy w postaci tłuszczu=szybki spadek glukozy=hipoglikemia=kochanie mamy coś słodkiego w barku? I leci batonik i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.... Tak zmienili się mężczyźni i proszę Panowie nie obraźcie się ale jak tu właśnie Was nie nazwać słabszą płcią? Natura tak was hojnie obdarzyła, a Wy tak to zmarnowaliście. Wy nawet nie przechodzicie większych "stanów" fizjologicznych" jedynie andropauzę. Przy andropauzie jak i przy menopauzie, którą poruszę w temacie kobiet zaburza się proporcja hormonów i dlatego między innymi, łzy można zobaczyć jedynie u starszego pana. Bo zastanówcie się, ile razy widzieliście łzy u swoich ojców a ile razy u dziadków? Przypadek? Nie sądzę.
Tak więc panowie, kilka ciekawych rad dla was: jak najmniej żywności przetworzonej, jak najmniej słodyczy (są one wbrew waszej męskości). A co w takim razie jeść? Zacznę od tego co tygryski lubią najbardziej, czyli mięsa. Najbezpieczniejsze to wołowina, indyk i dziczyzna. W formie od podstaw, najprostszej, łatwo-przyswajalnej a nie w pasztecie, kiełbasie, hamburgerze czy parówce. Czyli gulasz tak, leczo z parówkami nie. Stek wołowy z grilla lub indyka tak, schabowy w panierce nie. Królik pieczony tak, kurczak pieczony niekoniecznie. Jeśli macie ochotę na zaburzenia hormonalne polecam kurczaki i wieprzowinkę. Zwróćcie też uwagę na produkty zawierające w swym składzie soję (wędliny, kiełbasy, sery, słodycze, fast foody). Jeśli chcecie być płaczliwi jak my "baby" to jedzcie je bez umiaru ;). Zalecam ryby jako dobre źródło białka zwierzęcego, nienasyconych kwasów tłuszczowych, witaminy D, B12 i żelaza. Pamiętajcie o warzywach, owocach, bo jeśli chcecie z mięsa przyswoić żelazo, to bez witaminy C i kwasu foliowego nic nie zdziałacie, a te są obecne w warzywach i owocach. Jeśli chcecie właściwie przyswajać białko z pożywienia, po pierwsze zamieńcie jego część na białko roślinne (groch, fasola, ciecierzyca) a dla białek zwierzęcych wprowadźcie kompleks witamin B z pełnowartościowych zbóż (czytaj chleb razowy, brązowy makaron, brązowy ryż a nie pszenne bagiety i spulchniane bułeczki). I jeszcze jedna rada, nie próbujcie za wszelką cenę imponować nam masą swych mięśni, bo na nas (mówię o grupie kobiet myślących, bo bezmyślne też się zdarzają) to zwyczajnie nie działa. Nie tym powinniście nam imponować.
No a teraz my kobitki. My to jesteśmy biedne, bo nie dość że wolniejszy metabolizm, to non stop jakieś wredne stany fizjologiczne- a to menstruacja, a to owulacja, a to PMS, a to prokreacja, a to ciąża, a to laktacja, a to menopauza. Nasze hormony są mega wredne w całym okresie życia i wahają się tak jak nasze nastroje. Czasem działają łagodnie i wtedy jesteśmy "do rany przyłóż", a czasem burza! Lepiej nie podchodzić. Mężczyźni tych hormonalnych herezji nie przechodzą i w związku z tym nie rozumieją, dlaczego czasem jesteśmy nie do wytrzymania.



No ale to naturalne. Co z kolei nie jest w naszym przypadku naturalne to problem ostatnich kilku lat, nazwany przez fachowców hiperandrogenizmem. Jest to problem, z którym boryka się coraz więcej kobiet, często powiązany z zespołem policystycznych jajników i hiperinsulinemią, polegający na zaburzeniach proporcji hormonalnych na rzecz androgenów, decydującyh o cechach płciowych męskich. Najczęściej przejawia się to nadmiernym owłosieniem ciała u kobiet oraz jednoczesnym wypadaniem włosów na głowie, problemami z zajściem w ciążę, często też pojawia się otyłość wisceralna - czyli tycie w okolicach talii. Podobne podłoże ma powstawanie tkanki tłuszczowej w obrębie talii u kobiet w okresie menopauzy, w wyniku zaburzenia procentowego udziału estrogenów na rzecz androgenów. Dlatego często jak patrzymy na starsze panie widzimy że mają duże "oponki". Powyższe objawy coraz częściej jednak występują u młodych dziewczyn, kobiet generalnie zdrowych, bez problemów endokrynologicznych i ginekologicznych. U tych osób często zauważa się podwyższony cholesterol. A cholesterol, tłuszcze nasycone i białko odzwierzęce to pierwszy krok do tworzenia hormonów męskich czyli androgenów. Tak więc miłe panie, dobrych rad kilka :
Po pierwsze - nisko-przetworzona żywność roślinna to podstawa. Dlaczego? A choćby dlatego, że białko roślinne w kompleksie z witaminami z owoców i warzyw oraz pełnowartościowych zbóż, wraz błonnikiem to 3 x szybszy metabolizm. Dodatkowo warzywa są kopalnią niezbędnych mikroelementów oraz zwiększają przyswajalność innych mikroelementów, chociażby żelaza z mięsa o czym wspomniałam w przypadku mężczyzn, a co przyda się chociażby w okresie menstruacji.
Po drugie- jeśli o białko chodzi, co najmniej 60% białka które spożywamy radziłabym zamienić na białko roślinne (groch, fasola, ciecierzyca, soczewica, ale też zboża - chleb ma 13% białka w swoim składzie) które nie tylko przyspiesza metabolizm, ale z reguły produkty te są nośnikami fitoestrogenów pozytywnie wpływających na waszą gospodarkę hormonalną. Do tego im mniej mięsa, tym mniej nasyconych kwasów tłuszczowych sprzyjających nie tylko rozwojowi wielu chorób ale i syntezie androgenów.
Po trzecie- zwiększcie ilość spożywanych ryb, orzechów, pestek. Te są cudownym źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, nad zaletami których nie będę się rozpisywać, na zachętę wspomnę jedynie, że odpowiadają za tworzenie się dobroczynnej brunatnej tkanki tłuszczowej, która spala tą złą białą. 
Po czwarte- mniej słodyczy, bo są one nośnikiem nie tylko szkodliwego cukru ale często tłuszczów nasyconych lub trans.
A jak czekolada to tylko gorzka!!!
I tak jak facetom tak Wam dam pewną ciekawą radę. A nawet dwie, bo przecież my kobiety jesteśmy bardziej skomplikowane. Po pierwsze, nie frustrujcie się jeśli macie troszkę krąglejsze kształty, bo facetom (tym fajnym i coś wartym) to nie przeszkadza. Po drugie, nie frustrujcie się, gdy Wasz facet ogląda się za jakąś ładną dziewczyną, bo to jego hormony o tym decydują, a w tym wypadku świadczy to o tym, że jego hormony, a tym samym męskość są w jak najlepszym porządku ;) Tak naprawdę oni nas kochają. Nawet superbohaterowie po godzinach robią wszystko dla swych żon ;)


czwartek, 12 września 2013

Czego McDonald's nie ujawnia swoim klientom? ~ Magazyn Businessman.com

Czego McDonald's nie ujawnia swoim klientom? ~ Magazyn Businessman.com

Technologia żywności to jedna z najprężniej rozwijających się dziedzin nauki. Wiem bo sama ją studiowałam. Wiem jak rozwija się nauka zwana sensoryką, jaka jest chemia żywności, technologia produkcyjna. Czy ktoś z Was kiedyś zastanawiał się dlaczego cieknie mu ślina jak przechodzi obok McDonalda? Jeśli wydaje wam się, że to zapach żywności to grubo się mylicie. Zapach który czujecie jest co najwyżej wynikiem dodawanych do jej półproduktów estrów i aromatów oraz wynikiem działania nowych urządzeń technologicznych odpowiadających m.in za rozprzestrzenianie zapachu w okolicach restauracji. Warto przemyśleć kolejną wizytę w Fast Foodzie. A przy okazji wspomniana w poniższym artykule koszenila jest powszechnie dodawana do keczupów. No i elegancko podany skład "szejka" truskawkowego. Smacznego!