niedziela, 18 sierpnia 2013

Na upał...orzeźwiający zimny koktajl malinowy :)

Gorąąąącoooo!!! I tak mnie naszła chęć na maliny, które chłodziły się w lodówce. Wrzuciłam je do blendera, dodałam garść płatków migdałowych dla złagodzenia smaku (i dla wapnia, którego w migdałach mnóstwo), odrobinę lodowatej wody, zblendowałam i wyszło pycha :)




piątek, 16 sierpnia 2013

Omójbosze!!! Dziecko!!! To co Ty jesz?

Była sobie baba jedna,
Bardzo chciwa i niebiedna [...]


Raz w niedzielę za piec wlazła,
i buraczka tam znalazła,
hej buraczku chodź do garnka,
będzie z Ciebie barszczu miarka.


Któż nie pamięta tego wiersza? Kiedy byłam malutka mój tata często mi go czytał. Kiedyś umiałam go na pamięć, ale wiadomo... człowiek z wiekiem zapomina o tym, co dobre i pouczające. Wszyscy wiemy, że wierszyk opowiada o chciwej, skąpej babie, ale nie do tego chciałam nawiązać. A bardziej do tego, że chciwa baba, co w kuchni znalazła, to wykorzystała. 

Zawsze byłam inna. Nigdy nie byłam przeciętna. Całe życie zadaję pytania bo mam wątpliwości. Nigdy nie zrozumiem argumentu: tak trzeba bo... inni tak robią! Chcę wiedzieć - dlaczego? Tak jak chciałam wiedzieć, dlaczego nikt nie chciał zjeść barszczu, który ugotowała chciwa baba. Zawsze sobie powtarzam, że na świecie są dwa rodzaje charakterów- ja i cała reszta...



Odkąd przeszłam na wegetarianizm, ciągle jestem pytana o to, co w takim razie jem? Śmieszy mnie to pytanie, bo przecież warzywniaki pełne są dobrodziejstw, a mięso, to tylko mięso. Nie stałam się wegetarianką z powódek filozoficznych. Nie brzydzę się mięsem, aczkolwiek nigdy za nim nie przepadałam. Nie jestem weganką. Nadal jem ryby i jajka. Nie jem po prostu mięsa, mleka i jego produktów. Nie jem ich z przyczyn czysto fizjologicznych. Nie powiem teraz dlaczego, bo nie o tym jest ten artykuł. Artykuł jest natomiast odpowiedzią dla tych, którzy wegetarian uważają za dziwaków, choć według  mnie po prostu nie zdają sobie sprawy z tego, jakie możliwości kulinarne tkwią w roślinach. 
Nie będę nikogo do wegetarianizmu namawiać, bo żeby na wegetarianizm lub weganizm przejść, trzeba się na żywności znać. Trzeba się też znać na fizjologii. W żadnym wypadku wegetarianizm, a już na pewno stricte weganizm, nie powinny być ot tak sobie "trendy" opcją dla dyletantów żywieniowych. Chociaż jak patrzę na niektórych i na to co potrafią niekiedy wyczarować z tego, co zalega im w lodówce, to myślę, że niektórzy ludzie, są chyba z natury roślinożercami i wykształcenia do tego nie potrzebują ;) I tak trochę odnajduję w sobie też coś z tej chciwej baby, która z wszystkiego co wynajdzie, coś wykombinuje.

Postanowiłam więc, że udokumentuję jeden zwykły dzień z mojego życia, tak aby wszystkie te niedowiarki zobaczyły, że jednak można. Jak więc wygląda taki mój niesamowity dzień?

Rano jest przede wszystkim woda. Przed śniadaniem wypijam 0,5l kubek ciepłej wody. Nie chełstem oczywiście, popijam ją jak przygotowuję śniadanie. Kto śledził moje początkowe artykuły, wie dlaczego. Kto nie czytał, informację znajdzie TU . Zerkam na stół. Z kosza na owoce uśmiecha się do mnie dojrzałe awokado :) Sięgam po nie bez namysłu. Obieram i wrzucam do blendera. Otwieram lodówkę i sięgam po garść rukoli. Ale tak mi jakoś smutno z samym zielonym kolorem, więc wyciągam słoik z papryką grillowaną w zalewie. Wyciągam jedną paprykę i wrzucam do blendera. Dodaję sól, pieprz i blenduję. Jest trochę rzadkie więc dodaję dużą garść nasion sezamu. Znów blenduję. Próbuję. Smak bajka. Biorę 4 kromki chleba razowego i grubo, naprawdę grubo smaruję. I tak jeszcze bym coś dodała. Sięgam do miski z własnymi małosolnym, wyciągam dwa ogóry i pojechałooooo!!! :) Na zdjęciu ewidentnie widać że pasta była testowana paluchem w trakcie ;)




Czas na lunch, który wstępnie wymyśliłam wieczór wcześniej, bo zostało mi ugotowanej białej kaszy gryczanej, i ugotowanej aldente fasolki szparagowej. Odkładam do miseczek i wstawiam do lodówki. Z lodówki wyciągam małą młodą cukinię i myślę, że nie chce mi się jej gotować. Kroję więc obieraczką na drobne plasterki, kroję też drobniutko kawałek papryki, mieszam razem z solą, pieprzem, poszatkowaną natką i bazylią, odrobiną rozdrobnionej cebuli, sokiem z cytryny, oliwą z oliwek, odrobiną musztardy i płatkami chilli. W takiej marynacie przechowuję to w lodówce przez noc. Rano dorzucam garść rukoli, fasolkę szparagową z kaszą gryczaną, które też czekały na mnie w lodówce, wkrajam 2 małosolne i dodaję kilka łyżek ugotowanej ciecierzycy ze słoika (którą sobie co jakiś czas przygotowuję). Wrzucam garść pestek dyni i garść pestek słonecznika. Wychodzi tego wielka, sycąca micha. Pakuję sałatkę w duże plastikowe pudło i zabieram do pracy. I kto powiedział, że sałatki są nudne?



Na drugie śniadanie i podwieczorek objadam się owocami. Różnymi , sezonowymi. Tego magicznego dnia mam ze sobą w pracy jakieś 250g śliwek i duże jabłko. Na podwieczorek miałam też ochotę coś schrupać, więc oprócz owoców sięgnęłam jeszcze po kilka wafli ryżowo-kukurydzianych (stricte naturalne, bez żadnych sztucznych dodatków i aromatów).

Na kolację mam gotową według mojego przepisu zupę z botwiny. Tak śmiesznie wyszło, w nawiązaniu do klimatu baby i buraka. Przepis znajdziecie TU Czasem z jajkiem, a czasem bez jajka. Zależy od dnia. Czasem jem miseczkę, czasem dwie... też zależy od dnia.



Na koniec dnia wypijam szklankę soku wyciśniętego z jabłek, gruszek, marchwi i selera naciowego. Sok wyciskam w mojej czadowej tłoczeniowej wyciskarce do warzyw i owoców.

I tak to wygląda. Można? Można.

A to mój "półtygodniowy" zapas owoców:



Inspiracje:
Macerowaną (marynowaną) cukinią zainspirowała mnie Ela, z jej cudnym blogiem kulinarnym: http://potrawypolgodzinne.blogspot.com/2012/07/cukinia-macerowana.html


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przepis: Chłodnik pomidorowy na upał, rozgrzewająca zupa pomidorowa na chłód

Przepis na zupę 2w1. W upalne dni można jeść ją na chłodno a gdy chłodno, można się nią cudownie rozgrzać. Moja własna pomidorowa, która powstała pewnego chłodnego wieczoru z braku laku, a w ostatnie upały służyła idealnie jako chłodnik.





Składniki:
paczka/woreczek włoszczyzny
4 ząbki czosnku
1 średnia cebula
pół kg pomidorów plus opakowanie passaty/ zimą 2 opakowania passaty
zwykły przecier pomidorowy do smaku
garść lubczyku
kilka listków laurowych i ziarenek ziela angielskiego
sól
cukier
sok z cytryny
pieprz
natka pietruszki
malutka garść płatków chilli

zimą: ulubiony makaron
latem: odrobina tartego parmezanu

Sposób przygotowania:
włoszczyznę, cebulę, czosnek gotuję w 3-4 litrach wody przez ok 25 minut wraz z liściem laurowym, zielem angielskim i lubczykiem. Po tym czasie wyciągam wszystko z wywaru i przygotowuję blender, do którego wrzucam ugotowaną rozdrobnioną włoszczyznę, cebulę, czosnek, sparzone, obrane i pokrojone pomidory, passatę i blenduję ok 5 minut. Wlewam całość do wywaru, zagotowuję, wrzucam jeszcze mały słoiczek przecieru pomidorowego doprawiam solą, pieprzem, cukrem, płatkami chilli, natką. Zimą podaję na ciepło z makaronem a latem na zimno z odrobiną tartego parmezanu :)

Przepis: Sałatka z radicchio

Ostatnio dostałam w sklepie sałatę radicchio, którą już od jakiegoś czasu chciałam wypróbować. Skonstruowałam więc coś szybkiego i prostego do obiadu:

I tak wrzuciłam do miski kilka liści poszatkowanej radicchio, dużą garść rukoli, dwa pokrojone pomidory, garść pestek dyni, garść płatków migdałowych, szczyptę płatków chilli, sól, pieprz, sok z cytryny, oliwę z oliwek i wymieszałam. Okazało się ze radicchio dawała dużo goryczki więc dorzuciłam jeszcze garść suszonej żurawiny. I poszłooo!

środa, 7 sierpnia 2013

Może już nie Król, ale jednak Książę ;)

Do niedawna uważaliśmy brokuł za Króla warzyw. Do niedawna, bo ostatnio głośno zrobiło się na temat jarmużu, który tak naprawdę znany był od zawsze, jednak strasznie zapomniany. O jarmużu napiszę co nieco następnym razem a dziś skupię się troszkę na "abdykowanym na rzecz jarmużu Królu" którego nadal jednak stawiałabym w warzywnej rodzinie królewskiej na pozycji "Księcia", a może nawet "Księcia z Bajki" ;)

Brokuł jest warzywem, o którym każdy z nas wie i które każdy z nas dość często spożywa. I bardzo dobrze. Bo brokuł jest nie tylko warzywem niskokalorycznym, o dużej zawartości błonnika ale także świetnym źródłem wielu cennych witamin i minerałów takich jak witamina E, C, B1, K1, kwasu foliowego i wbrew pozorom, jakie stwarza jego intensywny zielony kolor brokuł jest doskonałym źródłem beta-karotenu. Jest też doskonałym źródłem wapnia, żelaza, potasu oraz chromu. A co nam to zapewnia? Przede wszystkim właściwą odporność, krzepliwość krwi, właściwe wchłanianie składników pożywienia, sprawne działanie układu nerwowego i pokarmowego, właściwą gęstość kości, idealny metabolizm no i urodę :)

Ale to nie koniec zachwytów nad tym "poczochranym" warzywem. Oprócz wspaniałego odżywczego składu, brokuł posiada także silne właściwości antynowotworowe. Najprawdopodobniej wynika  to z zawartości związku o nazwie sulforafan, należącego do grupy flawonoidów. Sulforafan ma odpowiadać za "nakręcanie" pozytywnych reakcji w mitochondrium i jądrze komórkowym, czyli w tej części komórek naszego ciała, w której dochodzi do ekspresji genów. Spożycie brokuła może więc wpłynąć dobroczynnie na ekspresję nawet 400 genów. Dla laików małe wytłumaczenie: ekspresja genów to proces przemian informacji genetycznej w genie, którego skutkiem może być np powstanie nowego białka lub łańcucha RNA, ale również zmian w łańcuchu RNA prowadzących do powstawania nowotworów. Dlatego też mówi się, że w naszych komórkach ciągle zachodzą procesy nowotworzenia, które mogą być pozytywne lub negatywne dla naszego organizmu. Gigantyczny wpływ na jakość zachodzenia tych procesów ma właśnie dieta, a w przypadku warzyw krzyżowych (brokuł, jarmuż, kalafior czy brukselka) wpływ ten jest super dobroczynny.

Jeśli chcemy zachować to co najlepsze w brokule, najlepiej gotować go na parze. Ja natomiast polecam, tym uzbrojonym w super wyciskarki do warzyw i owoców, mój ulubiony "wredny zielony sok" w którego składzie jest surowy brokuł. Przepis na mój własny "mean green juice" i na inne potrawy z brokułem podam niebawem.

I jeszcze argument dla wybrednych: może i brokuł utknie Wam między zębami, ale frytki utkną wam na dupskach!!!


Źródła użyte w artykule:
http://www.naturalnews.com/041505_broccoli_cancer_prevention_crucifer_compounds.html