Wiele osób często pyta mnie, co jeść? Jak się zdrowo
odżywiać i czy to w ogóle możliwe? Jak zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi?
Skąd wiedzieć, że coś jest złe a coś dobre. Postanowiłam podejść do tego tematu
troszkę od strony psychologicznej. Należałoby zmienić tok myślenia. Wydaje się
niemożliwe? Już tłumaczę, o co chodzi.
Cel diety - czy słuszny?
Osoby, które postanawiają przejść na dietę z reguły patrzą
na efekt odchudzający. Zakładają sobie jakiś konkretny cel i wyznaczają termin
jego osiągnięcia. W momencie, kiedy ten cel osiągną wracają do swoich
poprzednich nawyków żywieniowych. Kończy się to oczywiście efektem jojo, gdyż
diety odchudzające z reguły charakteryzują się obniżoną kalorycznością. Organizm
ze strachu przed kolejnym tzw. odchudzaniem będzie po powrocie do starych
nawyków magazynować zapasy i przybierać na masie. Dieta nie ma sensu. Żadna
dieta. Naprawdę. Wiem, że pojawiają się coraz to nowsze diety gwarantujące
szybki efekt chudnięcia, ale czy o to chodzi? Efekt nie jest ani zdrowy ani
długoterminowy. A może by obrać bardziej logiczne myślenie - nie przytyliśmy w
5 minut więc naturalnym będzie fakt, że w 5 minut nie schudniemy?
Po co nam jedzenie?
A może zacząć by od podstawy i od faktu, do czego potrzebne
nam jedzenie? Jedzenie potrzebne jest nam do życia, do tego, aby nasze ciało
było w stanie wytwarzać energię i przechodzić właściwe procesy. Jeśli więc
zaczniemy patrzeć na jedzenie jak na rodzaj przyjaznego paliwa, a nie na sąd
skazujący nas na lata nadwagi, zapewnimy sobie nie tylko szczupłą sylwetkę, ale
i zdrowie. Tak jedzenie to nasz najlepszy przyjaciel. Wybierajmy je tak, jak
staramy się wybierać wszystko inne- wybierajmy to, co najlepsze. Doceniajmy
jego wartość i możliwości. NIE LICZMY
KALORII!!!! To nie ma sensu. Wyliczajmy to, co w nim dobre: błonnik,
witaminy, minerały, antyoksydanty!!! Zacznijmy myśleć o jedzeniu, jak o czymś,
co daje nam tysiące możliwości. Jeżeli będziemy wybierać to, co najlepsze to
nie będziemy musieli się martwić o kalorie. A co jest najlepsze? To co
najbardziej naturalne, to co jest żywnością a nie produktem, to co nie
przetworzone i nie sztuczne. To warzywa i owoce sezonowe, to nasiona, pestki, kiełki,
rośliny strączkowe, pełne zboża, naturalne produkty fermentowane, świeże ryby o
niskiej zawartości metali ciężkich (pstrąg, dorsz, śledź, mintaj, morszczuk,
sieja, sola, jesiotr, sardynki, sum). Tak więc:
- Jedz wyżej wymienione produkty, ogranicz mięso i pij wodę - ograniczysz w ten sposób dostęp toksyn.
- Jedz regularnie-nie będziesz mieć ochoty na przekąski.
- Jeśli już masz ochotę na przekąskę niech to będzie np. suszony owoc, pestki (słonecznika, dyni) lub świeżo łuskane orzechy.
- Cukier używaj jedynie jako dodatek do potraw i niedzielnych własnych wypieków. Bo masz prawo do jednego dnia pyszności.
- Wyrzuć wszystko, co zawiera składniki, których nazwy nie rozumiesz, koniec z wegetą, gotowymi marynatami, mieszankami przypraw i sosami instant- używaj suszonych i świeżych ziół.
- Jeśli kupujesz produkt, kup ten najprostszy, najmniej skomplikowany np. jogurt naturalny a nie ten z „pseudoprawdziwymi” kawałkami owoców.
- Kombinuj – łącz nasiona z owocami, warzywami, rób soki, przeciery własne sosy, mieszaj zioła, twórz swoje własne smaki. Kto powiedział, że owsianki nie można zagryźć marchewką?
- Zanim skusisz się na jakiś produkt spożywczy zawierający nie wiadomo co, pomyśl ile pracy będzie musiała wykonać Twoja wątroba by to zmetabolizować? Zastanów się jak został on zrobiony. Weź do ręki puszkę coli i zastanów się czy rozumiesz jej składniki? Jeśli nie to jak twoje ciało ma je zrozumieć?
- I najważniejsze - kiedy kupujesz żywność myśl ile dobrego może Ci ona dać. Wybieraj tą najbogatszą w enzymy, w prawdziwe witaminy i mikroelementy. Im bardziej surowa tym zdrowsza. Wybieraj "superżywność" – wprowadź siemię lniane, kiełki, pestki, nasiona, suszone owoce.
Nie bądź więźniem smaków powstałych w laboratoriach
biochemicznych. Nie bądź więźniem kalorii i diet. A zobaczysz efekty! Nie dziś,
nie jutro, nie pojutrze. Na to trzeba czasu. A jak już przyjdzie ten czas to
nigdy więcej nie będziesz odliczać dni do początku lub końca diety.
Zawsze powtarzam, że jeśli będziemy chcieć jeść z głową to
będziemy jeść zdrowo. Trzeba tylko chcieć. Dla chcącego, nic trudnego!
Dieta to wszystko co jemy. Zatem objadając się pączkami 24/7/365, de facto, też jesteśmy na diecie. Co do słuszności i celów "stosowania diety", to wychodząc z powyższego stwierdzenia, nie chodzi o to, co dieta może mi dać, ale o to co już mi daje. prawidłowa masa i dobry skład tkankowy ciała są jedynie efektem ubocznym naszego żywienia. Dzięki naszemu odżywianiu mamy wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu, oraz obecność w nim pasożytów. Obie te rzeczy mają wpływ na gospodarkę hormonalną naszego organizmu! Te z kolei wpływają na nasze samopoczucie. Tak więc cała sprawa rozchodzi się nie o to, czy chcesz być szczupły/a, lecz o to, czy jak chcesz się czuć. Jest to mocno skrótowe ujęcie sprawy, tym nie mniej, pozwalające mieć wgląd w sedno. Wszystko w Twoich rękach! Jeśli chcesz czuć się świetnie, to zadbaj o siebie, a jako gratis dostaniesz ponętne ciałko ;)
OdpowiedzUsuń