wtorek, 15 października 2013

Czy mama nauczy Stasia tabliczki mnożenia i dobrych nawyków?

Nie jestem fanem TV. Generalnie jak coś leci, to leci w tle.  Zrezygnowałam z oglądania telewizji komercyjnej, bo zwyczajnie nie mam na to czasu, a jak już go mam, to wolę poświęcić go na jakąś dobrą premierę na HBO, nieprzerywaną reklamami. Bo tych nie znoszę. Często jestem też biernym widzem TVN24, którego z kolei wiernym widzem jest mój Lolek, więc od przeklętych reklam nie mogę się całkowicie odciąć. I tak chcąc, czy nie chcąc, obijają się o mój wzrok i słuch coraz to głupsze reklamy i ogólnie może bym to olała, ale jak widzę jak ewidentnie robi się z nas widzów debili, to szlag mnie trafia.
I tak oto mamy reklamę płatków fitness, z piękną chudą modelką w tle, i słyszymy jakie to one zdrowe, bo mają witaminy i błonnik. Dlaczego nikt nie doda, że te witaminy są syntetyczne? Że płatki dosładzane są cukrem? Że mimo, tak jak to opisują, "wielkiej zawartości błonnika" powodują skoki, glukozy i pobudzają apetyt, będąc jednocześnie motorem cukrzycy? Chwilę później leci reklama mega zdrowego soku marchwiowego dla dzieci, ale znów nikt nie doda, że witamina C w tym soku jest wynikiem jego fortyfikacji a nie natury, że w szklance tego soku mamy równowartość kilku łyżeczek cukru? 
Nie wspominając już o margarynach miękkich, które to rzekomo pomagają obniżać poziom złego cholesterolu. Heloł? Czy jest na sali specjalista? A czy to nie izomery trans zawarte w każdej margarynie (niezależnie czy jest twarda czy miękka) zwiększają poziom złego cholesterolu LDL sprzyjającego tworzeniu się blaszki miażdżycowej, co udowodniono już wielokrotnie? Ale pani w reklamie udająca lekarza wmawia konsumentowi, że właściwa dieta i zwiększona aktywność ruchowa, nie są w stanie obniżyć cholesterolu. I że trzeba jeść margarynę.





Jednym z moich najbardziej ulubionych debilizmów reklamowych były "sraktimelki", dla zdrowego "pimpuszka" twojego maluszka. Jest chyba jednak sprawiedliwość, bo coś kiedyś obiło mi się o uszy, że producent "sraktimelków" musiał się dość intensywnie procesować i niestety nie udało mu się udowodnić prozdrowotnych właściwości tegoż specyfiku, tak dumnie wykrzykiwanych w reklamie. Ale jest coś co "sraktimelki" dogoniło w swej głupocie- mianowicie reklama jogurtów owocowych (słodzonych i barwionych) tej samej firmy co "sraktimelki". I tak oto uszom i oczom mym ukazuje się nowa reklama. Reklama, w której śliczna niczym z obrazka mama uczy swojego ślicznego synka Stasia tabliczki mnożenia i dobrych nawyków jedzenia słodkiego, pysznego jogurciku. Ach, ten jogurcik pyszny słodki, owocowy. A kogo obchodzi, że słodycz wynika z dodatku cukru, a nie z natury owocu, który też zanim trafił do jogurtu, został zakonserwowany? Kogo obchodzi, że w obecności sacharozy (czyli właśnie zwykłego cukru dodanego do jogurtu) żadna z dobrych bakterii nie będzie mieć możliwości rozwoju i namnażania? No kogo to obchodzi? Przecież śliczna mama uczy ślicznego Stasia, że to dobry nawyk jeść słodki owocowy jogurcik? I pewnie jeszcze ułatwi naukę tabliczki mnożenia? Oh błagam!! Nie trzeba jeść jogurtów, żeby nauczyć się tabliczki mnożenia, bo tabliczka mnożenia to nie jest żadne "rocket science". A cukier zawarty w jogurciku wręcz ogłupia, chociażby dlatego, że hamuje działanie czynnika neurotroficznego odpowiedzialnego za zdolność nauki i koncentracji, co już kiedyś opisałam w moim artykule o cukrze, który przypominam TU.
Nie ukrywam, że nienawidzę reklam. Szczególnie tych zakłamanych i ogłupiających. Bo co tu winić tą biedną mamę, skoro ona nie wie co jest zdrowe, nie zna się na mikrobiologii, biochemii, fizjologii. Więc skąd ma wiedzieć. I tak się utożsamia z tą mamą z reklamy i wydaje jej się że jej "Staś" też będzie taki zdrowy, piękny i mądry, bo przecież reklama mówi, że to zdrowe. Tak więc drogie mamy!!! Nie dajcie się ogłupić reklamom. Reklama to reklama, ma służyć zwiększeniu sprzedaży a z dobrem konsumenta mało ma wspólnego. A najbardziej boli mnie fakt, że często reklamy podpiera się rekomendacjami specjalistów. Nie wiem, co to za specjaliści i ile kasy dostali, ale ja bym z takimi specjalistami nie chciała mieć nic wspólnego. Ale o tym kiedy indziej. Mój apel do powyższego artykułu? Droga mamo! Jeśli naprawdę chcesz nauczyć swojego "Stasia" dobrych nawyków, naucz go przede wszystkim jeść świeże owoce i warzywa i pić zwykłą czystą wodę, a nie przetwarzany, dosładzany syf.

Aktualizacja 17.10.2013: Nie żebym demonizowała margarynę, ale w nawiązaniu do komentarzy pod postem myślę, że czytelnikom należy się parę słów wyjaśnienia w tej kwestii. Aktualnie do produkcji margaryn miękkich stosuje się technologie ograniczające powstawanie izomerów trans. Zastanawiający jest jednak fakt, że do niedawna na kilku margarynach widniał znak informujący o tym, że izomerów trans w nich nie ma, a następnie napis ten zniknął. I może rzeczywiście poszłam nie tym tokiem myślenia, i należało zostawić temat tłuszczów trans, których jest w margarynach coraz mniej, a raczej powinnam była skupić się bardziej na dodawanych do margaryn miękkich sterolach, bo to im przypisuje się zbawienną rolę obniżania cholesterolu. Należy jednak wziąć pod uwagę kilka faktów. Sterole działają na zasadzie ograniczania wchłaniana cholesterolu. Cholesterol z pokarmu stanowi jedynie ok 30% puli całkowitego cholesterolu w osoczu, a jego reszta w osoczu powstaje na skutek biosyntezy w organizmie (głownie w wątrobie). Należałoby więc w głównej mierze skupić się po pierwsze na tym by obniżyć ilość cholesterolu w diecie (poprzez redukcję produktów zarówno zawierających cholesterol jak i tych które sprzyjają biosyntezie cholesterolu w organizmie) i na tym jak obniżać biosyntezę frakcji LDL przez wątrobę i podwyższać stężenie frakcji HDL, na co sterole zawarte w margarynie niestety wpływu nie mają. Oczywiście wielu specjalistów nawiązuje do badań potwierdzających, że sterole obniżają poziom cholesterolu, ale są też setki specjalistów odwołujących się do badań pokazujących korelację między spożyciem zwiększonej ilości warzyw, owoców, strączkowych, zbóż, ryb, oleju budwigowego, koenzymu Q10 a nawet witaminy C a obniżonym cholesterolem całkowitym, nie tylko poprzez ograniczone wchłanianie ale i obniżanie biosyntezy frakcji LDL cholesterolu i podwyższaniem frakcji HDL. Tak samo wiele badań pokazuje pozytywną korelację między zwiększoną aktywnością ruchową a obniżaniem cholesterolu całkowitego. Podsumowując, żeby skutecznie obniżyć całkowity i zły cholesterol trzeba zmienić całokształt diety. Należy też pamiętać, że osoby, u których badania wskazują na obniżenie cholesterolu całkowitego miały też zmieniany całokształt diety. Wmawianie ludziom, że nie da się obniżyć cholesterolu przez właściwą dietę i aktywność ruchową i że trzeba spożywać margarynę, bo tylko wtedy osiągnie się sukces niestety mija się z prawdą. Dodam, że sterole ograniczają też wchłanianie witamin rozpuszczalnych w tłuszczach co na dłuższą metę może powodować ich niedobory. Między innymi dlatego jestem ogromnym przeciwnikiem stosowania margaryn jako smarowideł do pieczywa w  żłobkach i przedszkolach. No ale temat dotyczy hipercholesterolemii. Wybór należy do konsumenta. Jak ze wszystkim. A swoją drogą cholesterolu też bym nie demonizowała ale o tym kiedy indziej.

11 komentarzy:

  1. Zgadza się, załączam link w którym szczegółowo opisany jest proces wspomnianej firmy oraz bezsensowne prawo polskie w tej kwestii : http://forsal.pl/artykuly/472555,danone_musi_placic_w_usa_za_wprowadzanie_w_blad_a_w_polsce.html#http://forsal.pl/artykuly/472555,danone_musi_placic_w_usa_za_wprowadzanie_w_blad_a_w_polsce.html#

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że "specjalistą żywienia" może zostać dziś każdy absolwent mojego kierunku posiadający "praktykę" w doradzaniu innym...
    Gdybym miał zgadywać po kulturze języka nie wchodząc w zakładkę "o mnie" to bym nie powiedział, że w taki sposób swoje kompetencje wykazuje osoba z wyższym wykształceniem.
    Proszę o dowody na poparcie przytaczanej (nie wprost) tezy: witaminy z owoców różnią się od witamin syntetycznych (są lepiej przyswajalne?) a dla Pani wyłącznej wiedzy polecam doedukowanie się w zakresie zawartości tłuszczy trans w nowoczesnych i tradycyjnych produktach do smarowania pieczywa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam kolejnego hejtującego "specjalistę". W kwestii języka- blog jest blogiem i nie służy obrażaniu ludzi. Blog nie jest traktatem naukowym. Ostrego języka używam po to, by dotrzeć do szerokiego grona ludzi. Post mówi o negatywnych stronach reklam i o tym jak nas ogłupiają i został napisany nie po to, by z ludzi robić idiotów, ale wręcz przeciwnie, żeby nie pozwolili z siebie idiotów robić.Nie ma w artykule tezy, że witaminy syntetyczne są gorsze od tych naturalnych i gwoli ścisłości to ja namawiam do edukacji w tym temacie. Podałam fakt, że produkty są fortyfikowane i dosładzane, co z naturą nie ma nic wspólnego. A cukier jest szkodliwy i każdy o tym wie. Polecam doedukowanie się w tej kwestii. Tak samo jak i w temacie tłuszczów (a nie tłuszczy) trans. I nie poprzez wyszukiwarkę google. Lub jeśli jest Pan/Pani specjalistą namawiam do pisania własnego bloga. Ale rozumiem Pana/Pani rozgoryczenie, mnie na przykład denerwują lekarze, którzy robią roczną "podyplomówkę" i stają się specjalistami w kwestii żywienia. I nie tylko. Co tam moje pięć lat studiów i kilkuletnie sięganie do źródeł literatury naukowej? Pozdrawiam

      Usuń
    2. Jako dziennikarz stwierdzam że tekst jest merytorycznie dobry. Nie neguje konkretnych firm, co najwyżej daje do myślenia. Co do margaryn to owszem, ponoć są nowe technologie i przemysł spożywczy aż huczy na temat tego, że zawartość transów jest w miękkich margarynach poniżej normy ale jak to naprawdę jest ... W hodowli trzody też nie dopuszcza się antybiotykoterapii a dobrze wiemy jak jest. Ja mimo wszystko jestem zwolennikiem tezy, że to co naturalne jest po pierwsze łatwiej przyswajalne (i odnośnie witamin i odnośnie tłuszczów) a po drugie smaczniejsze. A co do języka bloga,to nie ma słów obraźliwych, bo określenie debilizm występuje w potocznym języku polskim i nie jest wulgaryzmem, a sraktimel potraktowałem jako żart nawołujący do roli produktu (któremu oryginalnie przypisywano leczenie biegunek). Tak więc moim zdaniem ma to skład i ład. Ale co ja tam wiem, jestem dziennikarzem a nie specjalistą :-)

      Usuń
  3. Cieszę się, że nie dajecie się Państwo ogłupiać i sami wiecie co jest dla wszystkich najlepsze.
    Po przeczytaniu zdania "A cukier jest szkodliwy i każdy o tym wie." straciłem siły do jakiejkolwiek dyskusji. Paracelsus miał na temat inne zdanie ale podejrzewam, że jego wiedza i autorytet nie może się równać z Panią.
    Sam wolałbym pić fortyfikowane soki i jeść jodowaną sól ale co ja, hejter specjalistów mogę o tym wiedzieć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również się cieszę i życzę miłego picia fortyfikowanych soków. Pan pozwoli że ja pozostanę przy moich świeżo wyciskanych. Nie szastałabym też nazwiskiem Paraceslus akurat w tych kwestiach. Życzę też zdrowego i długiego życia. I przypuszczam, że życzenia me się przydadzą.

      Usuń
    2. Anonimie, a myślisz, że Paracelsus to by nie miał nic przeciwko szklance soku w której są 4 do 6-ciu łyżek cukru?

      Usuń
  4. Autorka blogu, pisze w specyficznym stylu. To typowa komunikacja z agresją. Ja uważam, że lepiej udzielać porad w łagodny sposób, bez adrenaliny.
    A co do cukru to polecam 2 przepis z tego blogu, w których autorka zachęca do dodawania "Duża płaska łyżka cukru" lub "2 łyżeczki cukru" (w innych przepisać cukier jest przyprawą co smaku).
    http://zgzercy.blogspot.com/2013/04/przepis-zupa-z-soczewicy.html
    http://zgzercy.blogspot.com/2013/05/przepis-roladki-z-bakazana.html

    Nie wiem po co krytykować dodatek cukru w jogurcie i pisać o cukrze jak o narkotyku a jednocześnie polecać przepisy z cukrem!
    Pozdrawiam Anonima z wydziału i potwierdzam, że rzeczownik tłuszcz w liczbie mnogiej w dopełniaczu brzmi "tłuszczów". To oczywiście nie zmienia faktu, że warto doedukować się w temacie tłuszczów trans (i oczywiście cukru).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna logika. Tylko na to czekałam. Porównanie gara zupy z dodatkiem łyżki cukru do reklamy prozdrowotnego soku o zawartości kilku łyżek cukru w jednej szklance i jogurtu który z pro-zdrowotnością nie ma nic wspólnego, bo po pierwsze powstał z mleka pasteryzowanego, a po drugie dodatek cukru, akurat do jogurtu pozbawia go wartości probiotycznych. Proszę nie tylko o czytanie tekstów ale o ich rozumienie. Nie unikniemy całkowicie cukru, nie unikniemy całkowicie tłuszczów trans - bo są one wszechobecne. Artykuł miał na celu pokazanie, że produkty uważane za pro-zdrowotne cechuje żadna pro-zdrowotność i że jeśli chcemy skupić się na nabywaniu dobrych nawyków to korzystanie z porad reklam w kwestii pseudo-pro-zdrowotnych produktów jest błędem.

      Usuń
  5. Witam. Jestem dietetykiem i często odwiedzam różne blogi, ostatnio natrafiłam na tego. Mam do Pani pytanie. Po co w ogóle dopuszcza Pani takie komentarze jak powyższe? Przecież to dyskusja tego samego anonima, który sam ze sobą prowadzi rozmowę. Człowiek najwidoczniej nie miał w życiu doświadczenia, nie potrafi odmienić słowa tłuszcze, chwali się piciem wzbogacanych soków, najpierw powołuje się na Paracelsusa a potem wypomina łyżkę cukru jak Pani wspomina w "garze zupy", do tego nie widzi różnicy między syntezą a biosyntezą chociażby witamin, nie rozróżnia ile szkody wyrządza dodatek cukru do jogurtu a ile jego odrobina do zupy. Ja bym radziła osobiście temu komuś zastanowić się nad sobą i kierunkiem studiów jaki obrał. No ale TŻ to co innego niż późniejsza specjalizacja w żywieniu. Ja codziennie borykam się z otyłymi pacjentami, pacjentami z chorobami autoimmunologicznymi, hipercholesterolemią itd. W zaleceniach tych z hipercholesterolemię wpisuję margarynę, bo muszę, bo takie mamy chore polskie normy a ja nie chcę stracić zawodu. Sterole w margarynach to wg mnie wymysł maketingowy i tak jak Pani napisała w aktualizacji jeśli się ustali właściwą dietę to na co komu margaryna wzbogacana w sterole. No ale wcześniej nie było mowy o sterolach tylko o "transach" więc domyślam się, że stąd to rozgoryczenie anonima. Nie mówię, że jest Pani alfą i omegą w tej dziedzinie, bo nikt z nas nie jest alfą i omegą, i ciągle się w tej kwestii kształcimy, ale uważam że ludźmi trzeba od czasu do czasu potrząsnąć. Niestety my dietetycy musimy się stosować do chorych norm i przepisów, i wybrednych, nieposłusznych pacjentów, nad czym ja sama często ubolewam. Ale taka nasza praca. Im więcej ludzi uda nam się przekonać tym lepiej. W szczególności dla nich. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, zalecenia w Polsce są chore a ludzie i chorzy i wybredni, ale wydaje mi się że często wynika to z ich niewiedzy - niekiedy z lenistwa. Ich myślenie kończy się na kwestii łyknę witaminę, bo nie chce mi się poszukać jej źródeł w żywności. Łyknę margarynę ze sterolami, bo nie chce mi się ograniczać cholesterolu w spożywanych pokarmach a ćwiczyć to już w ogóle. Co do publikowania komentarzy to jestem po prostu uczciwa, poza tym, na każdy z komentarzy staram się rozsądnie odpowiedzieć. Pozdrawiam i życzę sukcesów w zawodzie. No i cierpliwości do pacjentów :)

      Usuń

Mile widziane komentarze. Można komentować jako Anonimowy, jednak miło by mi było, gdyby osoby komentujące zostawiały chociaż nick lub inicjały, albo same imiona :) Można to zrobić wybierając rozszerzenie "komentarz jako: Nazwa/adres URL" i wpisując nick w okienko "nazwa" i klikając "Dalej" :)