Nie ma, po prostu nie ma, na świecie czegoś, co lubiłabym bardziej niż bób. Urodziłam się "bobo-żercą" i taka pozostanę na zawsze. Od dziecka zajadam się bobem z działki mojego taty i nie bez przesady powiem, że bób mojego taty jest najlepszy na świecie. Nie wiem z czego to wynika, być może z tego, że mój tata chyba kocha bób nawet bardziej ode mnie, w związku z czym bób jest rośliną, której poświęca najwięcej uwagi. Mało tego, "po mistrzowsku" wie, w którym momencie go zbierać. Chyba dlatego zostałam rozpieszczona pod względem smakowitości bobu, który musi być młody (ale nie za młody), soczysty a nie mączysty i rozpływający się w ustach. Zjadłam w życiu tyle kilogramów bobu, że uważam się za specjalistę w kwestii jego smaku. Najważniejsze to zebrać bób w odpowiednim momencie i jak najszybciej ugotować. Tylko wtedy sukces gwarantowany. Niestety bób sprzedawany na straganach, jest już często zbyt dojrzały i zaparzony w workach i jego smak zamiast doskonałości, cechuje się obrzydliwością. Być może to jest powód, dla którego znam wielu ludzi, którzy za bobem nie przepadają. A szkoda. Szkoda, że nie macie takiego "taty-mistrza bobu", bo gwarantuję Wam zakochalibyście się bez pamięci - w bobie oczywiście ;), tata nie jest do wzięcia.
A co takiego dobrego ma bób?
Przede wszystkim niacynę, której tak w dzisiejszej diecie brak. Niacynę, dzięki której się uśmiechamy i mamy chęć do życia. W ślad za nią idą witaminy z grupy B, magnez, żelazo a nawet wapń i beta-karoten. Z bobem jednak nie należy przesadzać w przypadku osób z nadciśnieniem, gdyż jest on też bogatym źródłem sodu. Zawartość sodu potęguje też dodatek soli przy gotowaniu. Bób wbrew pozorom nie jest strasznie tuczący- ten nieprzejrzały ma niecałe 100kcal w 100 gramach. No i oczywiście bób jest doskonałym źródłem białka roślinnego, z całym kompleksem aminokwasów egzogennych, czyli dla takich roślinożerców jak ja- w sam raz!!!
Jak przygotowywać bób?
Na tysiące sposobów. U mnie zawsze gotowaliśmy najprościej- w osolonej wodzie z dodatkiem kopru, przez jakieś 30 minut. Koper nie tylko nadaje smaczny aromat, ale i pomaga zapobiegać wzdęciom, które bób często wywołuje. Ugotowany bób można jeść od tak po prostu , można go używać jako dodatek do sałatek, kanapek , tart, makaronów, zup i czego tylko się chce. Ostatnio widziałam jak zajadano się bobem z dodatkiem masła i soli (pewnie wielu z Was tak robi, ale dla mnie to była nowość) i bardzo mnie to zaciekawiło. Następnym razem spróbuję :)
Jeśli macie jakieś fajne pomysły na podawanie bobu, to zapraszam do umieszczania ich w komentarzu. Zarówno ja, jak i wielu czytelników na pewno skorzysta ;)
Mmmm bób :) uwielbiam. Też jem zwyczajnie gotowany :)
OdpowiedzUsuńTo ciebie droga Izo napewno zainteresuje:
OdpowiedzUsuńRisotto z bobem:
Składniki:
- 1 szklanka ryżu risotto
- 2 szklanki bulionu
- 1 cebula
- 3 łyżki groszku z puszki
- 300 g bobu
- 1 łyżka suszonej jarzynki
- olej do smażenia
- szczypta oregano
- 1 łyżka śmietany
- sól i pieprz
Przygotowanie:
Bób ugotować w osolonej wodzie na pół miękko i odcedzić. W głębokiej patelni rozgrzać olej, przyrumienić cebulę, dodać ryż, przemieszać i dolać bulion. Dodać jarzynkę i przyprawy. Gotować aż do wchłonięcia całego bulionu. Dodać śmietanę, a następnie bób i groszek, chwilę podusić doprawić do smaku solą i pieprzem. Podawać z marynatami lub surówką.
SMACZNEGO :-)
Placuszki z bobu to jest to co tygrysko bobiki uwielbiają:
OdpowiedzUsuńSkładniki:
- 40 dag bobu
- 1 cebula
- 2 jajka
- 1 szklanka bułki tartej
- 1 łyżka masła
- mąka do panierowania
- 1/2 pęczka koperku
- olej do smażenia
- łyżka soku z cytryny
- sól, pieprz
Przygotowanie:
Bób ugotować, odcedzić i obrać ze skórek. Cebulę posiekać. Bób pokroić lub rozgnieść widelcem. Koperek posiekać. Masło stopić na patelni, wrzucić cebulę, przesmażyć. Bób wymieszać z cebulą, jajkiem i 2 łyżkami bułki tartej i połową koperku. Wyrobić, przyprawić solą i pieprzem. Z masy uformować kotleciki i panierować je w mące, jajku i bułce tartej. Smażyć na rozgrzanej patelni na rumiano.
Izo a może jakas propozycja z Twoiej strony na przepis z bobem? Powyższe juz próbowałam są PYSZNE :-) Tak jak ty jestem wielka fanką bobu i to tego z ogrodu mojego tatuśka :-)
OdpowiedzUsuńMajko, niebawem, niebawem. Mam w głowie jeszcze kilka pomysłów na sezonowe rarytasy takie jak kurki, cukinie i bób więc coś się pojawi. Muszę też je najpierw przetestować zanim polecę. Ale obiecuję dać coś od siebie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo :-)
Usuń