Ja uważam, że nie tylko dzieciom! Ale artykuł z czystym sumieniem mogę polecić.
wtorek, 23 kwietnia 2013
Parówki mogą szkodzić dzieciom - Zdrowie w Onet
Parówki mogą szkodzić dzieciom - Zdrowie w Onet
Ja uważam, że nie tylko dzieciom! Ale artykuł z czystym sumieniem mogę polecić.
Ja uważam, że nie tylko dzieciom! Ale artykuł z czystym sumieniem mogę polecić.
Przepis: Zupa z soczewicy
Soczewica jest jednym z najfajniejszych darów natury. Jest
bogata w łatwo przyswajalne białko roślinne. Jest fantastycznym źródłem
błonnika, witamin A, B1, B2, B6, C, PP (niacyny), rewelacyjnym źródłem potasu
(polecam osobom z nadciśnieniem), wapnia, fosforu a także magnezu. Jakie to ma
znaczenie? Po pierwsze zrównoważony stan emocjonalny – taka zawartość niacyny i
witamin z grupy B pozytywnie wpływa na naszą psychikę, soczewica jest uważana
za naturalny antydepresant. Po drugie duża zawartość potasu jest świetną profilaktyką antycellulitową,
i jest doskonałym antidotum na podwyższone ciśnienie.
Soczewica jest prosta w przygotowaniu, nie wymaga namaczania
tak jak groch czy fasola. Może być dodatkiem do zup jak i dań głównych. Ja
osobiście uwielbiam zupę z soczewicy.
Poniżej zamieszczam mój własny, ulubiony przepis na zupę z
soczewicy. Można go sobie oczywiście modyfikować, bo przecież przepisy są
inspiracją i nie traktujmy ich jak wyrocznię.
Składniki:
Szklanka zielonej soczewicy (należy ją ze 3 razy dobrze
przepłukać na sicie, może być czerwona soczewica)
1 cebula
3 ząbki czosnku
2 średnie marchewki
2 małe pietruszki
1 średni por
1 papryka
4-5 dużych pomidorów sparzonych i pokrojonych w kostkę (zimą
jak nie ma „prawdziwych” pomidorów daję 400ml passaty, to taki większy przecier
pomidorowy)
2 łyżki koncentratu pomidorowego
Mala łyżeczka imbiru (może być naturalny starty na drobnej
tarce, może być w proszku)
Duża płaska łyżka soli
Duża płaska łyżka cukru
Duża płaska łyżka chilli (może być w proszku)
Pęczek natki pietruszki
3 liście laurowe
Ziele angielskie (5 ziaren)
2 płaskie łyżku lubczyku (może być suszony, lub jak ktos ma
kilka gałązek poszatkowanego świeżego)
3 litry wody
Szklanka czerwonego wina
Łyżka masła, łyżka oliwy z oliwek
Przygotowanie:
Marchewkę i pietruszkę trzemy na tarce o grubych oczkach
(można pokroić w ćwierć-plasterki lub kostkę), paprykę kroimy w kostkę. Cebulę kroimy w
drobną kosteczkę, czosnek miażdżymy. Por kroimy na cienkie pół-plasterki. Do dużego
garnka wrzucamy masło i oliwę na to cebulę, czosnek i imbir i dusimy na niedużym ogniu bez
przykrycia przez 5 minut. Następnie dodajemy por liście laurowe, ziele
angielskie i lubczyk i dusimy kolejne 5 minut. Po tym czasie dodajemy marchew,
pietruszkę i paprykę, dusimy kolejną chwilę, po czym dodajemy wino, pomidory (lub
passatę), soczewicę. Dusimy kolejne 5 minut, po czym zalewamy całość wodą.
Gotujemy aż soczewica zmięknie. Jak już jest miękka dodajemy koncentrat
pomidorowy, sól, cukier i chilli. Na koniec przed samym podaniem wrzucamy
poszatkowaną natkę pietruszki. I gotowe J
Jeśli ktoś ma alergię na pietruszkę może korzeń zastąpić
pasternakiem a natkę zieloną kolendrą. Wtedy będzie też bardziej egzotycznie J
piątek, 19 kwietnia 2013
Dodatek nie taki extra, czyli 7 dodatków do żywności, których absolutnie należy unikać.
Dodatek do żywności często kojarzy mi się z filmem
„Poranek Kojota”. Pamiętacie „Siwego”, co to zawsze dodawał coś od siebie do
jogurtów? A tak na poważnie w dzisiejszych czasach żyjemy w biegu. Często nie
zwracamy uwagi na to, co jemy, nie mamy czasu przygotowywać posiłków. Nakręcamy
tym samym marketing spożywczy i jaki mamy tego efekt? Coraz mniej żywności a
coraz więcej „produktu”. A żeby produkt sprzedawał się w coraz to większych
ilościach, jego producenci nie śpią po nocach wymyślając dodatki, które
pobudzają nasze odczucie przyjemności, uzależniają nas i przedłużają trwałość produktu. W ostatnim
artykule opisałam jak wykorzystywany jest do tego cukier. Oto przykłady innych
dodatków, których koniecznie należy unikać:
1. Słodziki i substancje słodzące
Aspartam E951- najczęściej jego
nazwę ujrzymy na produktach „light”. Jest to neurotoksyna o ogromnym prawdopodobieństwie
napędzania nowotworów. Odpowiada za obniżanie inteligencji, powoduje
obumieranie szarych komórek- w szczególności w połączeniu z kofeiną (i tu mamy
przykład co wyprawia cola light). Powoduje też zaburzenia zapamiętywania i jest
uznawany za prekursora sklerozy. Wbrew pozorom aspartam może powodować cukrzycę
oraz chorobę Alzheimer’a , Parkinsona, depresję, stany lękowe, stany nerwicowe,
agresję oraz migreny.
Acesulfam K – może powodować raka nerek, głównie dodawany
do wypieków, napojów typu „light”, gumy do żucia, płatków i pasty do zębów
Syrop glukozowo-fruktozowy.
Wspomniałam o nim przy temacie cukru. Powoduje wzrost
złego cholesterolu LDL, rozwija cukrouzależnienie, cukrzycę a co za tym idzie
szereg innych schorzeń metabolizmu. Można go znaleźć w większości przetwarzanej
żywności, konserwach, syropach, sokach, napojach, słodyczach, dżemach,
jogurtach, pieczywie, płatkach śniadaniowych
2. Glutaminian sodu
Ten powszechnie stosowany wzmacniacz smaku i zapachu tzw.
„ekscytotoksyna” jest jednym z najbardziej uzależniających dodatków do
żywności. Odpowiada za nadreakcję komórkową, doprowadzając komórki do
obumierania. Powoduje depresję, utratę wzroku, zmęczenie i bóle głowy. Napędza
apetyt, zaburza działanie ośrodka sytości i głodu w podwzgórzu i przyczynia się
do otyłości. Przyczynia się do niestrawności i jest jednym z głównych
prekursorów zgagi. Gdzie występuje? W każdej przetworzonej żywności,
słodyczach, chipsach, przekąskach, gotowych sosach, produktach typu instant i
przyprawach typu Vegeta.
3. Tłuszcze trans
Co to takiego? Naturalne tłuszcze roślinne w surowej
nieprzetworzonej postaci zawierają dobre prozdrowotne kwasy tłuszczowe o nazwie
„cis”. Jeśli jednak podgrzejemy je do bardzo wysokiej temperatury przemienią
się one w ohydne kwasy „trans”. To samo zjawisko zachodzi w procesie
utwardzania tłuszczów roślinnych, czyli przy produkcji np. margaryn. Taki tłuszcz
trans jest też obecny jako dodatek w wielu produktach spożywczych-chipsach,
krakersach, gotowych ciastach, batonikach i innych słodyczach. Tłuszcze trans
powodują wzrost poziomu złego cholesterolu LDL, zwiększają ryzyko zawału serca,
udaru, stanów zapalnych oraz cukrzycy.
4. Barwniki
Błękit brylantowy E 133 - odpowiada za niszczenie
chromosomów, jest w słodyczach, sokach, napojach, płatkach śniadaniowych
Czerwień koszenilowa E124 (bardzo częsty składnik
ketchupu) – pozyskiwana z suszonych robaków, może powodować raka tarczycy,
niszczyć chromosomy. Jest obecna w sosach, sokach, słodyczach, wypiekach,
przetworach wiśniowych
Tatrazyna (żółcień spożywcza) E102 – może powodować
nowotwory nerek i nadnerczy, uwalnia histaminę i nasila ataki alergii i astmy.
Jest stosowana do produkcji napojów, sosów, likierów, konserw owocowych,
musztardy, płatów śniadaniowych.
5. Azotan Sodu
Konserwant używany do konserwowania wędlin, przetworów
mięsnych, wędzonych ryb. Ma działanie rakotwórcze. Jest często składnikiem
nawozów.
6. Dwutlenek siarki E220
Może powodować problemy oskrzelowe, skłonności do astmy,
niedociśnienie, wstrząs anafilaktyczny. Niszczy witaminę B1 i E. Jest w piwie,
napojach, suszonych owocach, winie i occie.
7. Bromek potasu
Powoduje zatrzymanie produkcji testosteronu, co prowadzi
do częściowej impotencji. Ma też działanie rakotwórcze. Jest składnikiem
głównie produktów piekarniczych.
Czyż nie warto więc czytać etykiet i sprawdzać co
„dobrego” producent dał nam w gratisie?
środa, 17 kwietnia 2013
Wszyscy jesteśmy narkomanami, czyli jak cukier robi nam z mózgu powidło.
Co to jest narkotyk?
Narkotyk to substancja odurzająca, oddziaływująca na nasz
ośrodkowy układ nerwowy, wywołująca gwałtowne wydzielanie przez mózg β-endorfin,
które są neuropeptydami powodującymi odczucie szczęścia. To takie neurohormony pod
tytułem „jest mi dobrze”. β-endorfiny
wpływają na naszą świadomość w sposób tak intensywny, że uzależniamy się od
substancji wywołujących ich wydzielanie. Tak najprościej wytłumaczyć mechanizm
uzależnienia od narkotyków.
Skąd się bierze kokaina?
Ktoś pomyśli – po co mi w tym temacie wiedzieć z czego kokaina? Otóż warto. Kokaina pochodzi od liści rośliny zwanej krasnodrzewem
pospolitym – powszechnie zwaną koką. Koka występuje naturalnie w Ameryce
Południowej i a jej liście są stosowane przez kulturę andyzyjską jako środek
leczniczy oraz do robienia naparów herbacianych. Napar ten jest jak kawa, pobudza, przy czym jest mniej szkodliwy dla zdrowia, ze względu na większą zawartość
antyoksydantów, witamin i minerałów. Jeśli jednak weźmiemy liście koki, silnie
skoncentrujemy i oczyścimy, to co otrzymamy? Najsłynniejszy narkotyk ostatnich
dziesięcioleci – kokainę.
Z czego robi się cukier i gdzie są jego źródła w żywności?
Cukier otrzymujemy głównie z buraka cukrowego, a na terenie
Indii i Brazylii z trzciny cukrowej. Taki burak cukrowy, gdyby go zjeść,
miałyby dość korzystne działanie prozdrowotne. Przy produkcji cukru „wydobywa”
się z niego sacharozę, koncentruje ją i oczyszcza. No i mamy cukier. Nie przypomina wam to trochę metody
otrzymywania kokainy? To co najlepsze z buraka cukrowego, czyli melasa i
wysłodki nazywane jest odpadami i staje się cennym składnikiem pasz dla zwierząt.
Wychodzi na to, że to zwierzęta dostają z buraka cukrowego to co najlepsze, a
my stawiamy siebie jako gorszy gatunek i zbieramy plon w postaci ohydnego
narkotyku.
Wiemy, że głównym źródłem cukru w diecie jest przede
wszystkim sam cukier. Dodajemy go do herbaty, kawy, soków, jedzenia. Tu mamy
jeszcze kontrolę, bo możemy sami zdecydować czy chcemy go dodać czy nie?
Niestety cukier chowa się też w większości kupowanych przez nas produktów od
słodyczy po płatki śniadaniowe, przetwory warzywne i owocowe, produkty
nabiałowe a nawet wędliny i leki. Ukrywa się nie tylko pod nazwą cukier (czasem
sacharoza) na etykiecie, ale również jako syrop glukozowo- fruktozowy, syrop
kukurydziany, syrop klonowy, syrop skrobiowy, skrobia modyfikowana,
maltodekstryna. Źródłem cukru są też produkty skrobiowe, mimo że skrobia jest
wielocukrem. Oczyszczone produkty skrobiowe takie jak biała mąka i jej
przetwory, białe pieczywo, biały ryż może nie zawierają glukozy, ale zawarta w
nich skrobia bardzo szybko rozłoży się pod wpływem trawienia i poziom glukozy
we krwi skoczy tak samo wysoko jak po spożyciu zwykłego cukru (sacharozy).
Co się dzieje, gdy spożywamy cukier?
Produkty zawierające spore ilości cukru powodują tak samo
jak kokaina nagły wyrzut właśnie β-endorfin. Największy problem polega
na tym, że wysoki poziom glukozy jest automatycznie i niemal natychmiastowo obniżany
przez insulinę. Poziom cukru we krwi spadnie nam więc tak samo szybko, jak
wzrósł. To samo stanie się z poziomem β-endorfin. Nagły spadek zarówno cukru
jak i endorfin spowoduje zwiększone odczucie głodu i nagłą potrzebę kolejnej
chwili przyjemności. W związku z tym po raz kolejny sięgniemy po coś słodkiego.
I to jest moi drodzy mechanizm napędzający ciągłą chęć na „coś słodkiego” a tym
samym napędzający cukro-uzależnienie, cukrzycę, otyłość i inne choroby
powiązane.
Cukier jest prekursorem głupoty.
Tak. Nadmiar spożywanego dodawanego cukru hamuje wydzielanie
przez nasz mózg tzw. czynnika neurotroficznego, który odpowiada za zdolność
koncentracji i uczenia. A niby skąd u młodego pokolenia pomimo postępu nauki i
technologii tak ograniczona koncentracja i problemy z uczeniem?
Na koniec kilka pytań do nas samych. Czy akceptujemy
narkomanów w naszym społeczeństwie? Nie wydaje mi się. Czy chcielibyśmy być
uzależnieni od kokainy? Nie wydaje mi się. Skoro jednak słodzimy codziennie herbatę tłumacząc się
niewinnie, że łyżeczka cukru nie zaszkodzi to moglibyśmy równie dobrze dodać do
tej herbaty łyżeczkę kokainy. Nie akceptujemy narkomanii, a co robimy
codziennie? Spożywamy narkotyk- cukier. Jedyny budujący fakt to taki, że od
cukru jest tak naprawdę o wiele łatwiej się uwolnić niż od kokainy. Wystarczy
chcieć. Niestety tak samo jak w przypadku tych narkomanów biorących kokainę, „cukromanami” zostaniemy do końca życia, bo kto raz spróbował…. Dlatego zróbmy tak
samo dużo, aby nasze dzieci nie zaczęły spożywać cukru, jak dużo robimy by nie
brały się za narkotyki.
wtorek, 16 kwietnia 2013
Rewolucja Jamiego Oliver'a - krótki wykład, który naprawdę warto zobaczyć
http://www.ted.com/talks/lang/pl/jamie_oliver.html
Przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle dać do tego komentarz. Myślę, że warto jedynie krótko wspomnieć, że problem nie dotyczy tylko Ameryki i Anglii. Owszem w naszych polskich szkołach dzieci potrafią odróżnić gruszkę od bakłażana ale otyłością gonią już małych Anglików i Amerykanów. Co 5 dzieciak w Polsce ma zdiagnozowaną nadwagę. Ponad 60% osób umierających w Polsce co roku na nowotwory i choroby serca to wynik złego odżywiania. Ja osobiście uważam, że procent ten jest znacznie wyższy bo genetycznie zaprogramowany na nowotwór organizm jest w stanie się przed tą chorobą uchronić. Wystarczy odżywiać siebie a nie chorobę.
Polecam ten wykład każdemu- otyłemu, szczupłemu, zdrowemu, choremu jako inspirację.
Mój ulubiony fragment to ten z taczką.
Jeśli komuś nie wyświetla się polskie tłumaczenie wystarczy ustawić język w prawym dolnym rogu.
Polecam
Przepis: Zupa-krem z zielonych szparagów i awokado
Niebawem rozpocznie się sezon na szparagi.
Właściwie już zaczął się on w Niemczech i na półkach sklepowych pojawiają się pierwsze
pęczki. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam te zielone, poczochrane badyle J Niedawno pisałam o leczniczych efektach działania szparagów przy okoliczności
kaca. Ale szparagi są też fantastycznym źródłem witamin z grupy B, rutyny, kwasu
foliowego (dla ciężarnych jak znalazł J), potasu i
błonnika. Ja osobiście lubię szparagi w każdej formie, ich gotowanie nie jest
jednak super-proste. Najlepiej zawijać
je w pęczki i wsadzać do wysokiego wąskiego garnuszka główkami do góry, tak aby
wystawały ponad wodę. Ale jeszcze prostszą metodą jest zrobienie zupy-kremu ze
szparagów. Oto jeden z prostszych przepisów:
Składniki, 4 porcje:
1 pęczek zielonych szparagów
1 łyżka masła
1 ząbek czosnku
1/4 szklanki białego wina (niekoniecznie)
2 szklanki wywaru (może być wywar warzywny jeśli ktoś ma, lub szybki wywar z wody, liścia laurowego, lubczyku i ziela angielskiego)
1 dojrzałe awokado
garść rukoli
świeże zioła: po 1 łyżce posiekanego koperku kolendry
2 łyżki oliwy z oliwek extra virgin
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
Przygotowanie:
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
Przygotowanie:
- Szparagi opłukać i obrać do połowy długości. Odciąć same główki i ugotować na parze (przez około 2 - 3 minuty).
- Łodyżki szparagów przekroić na połówki i włożyć razem z masłem do garnka z grubym dnem. Oprószyć solą, dodać pokrojony na plasterki ząbek czosnku. Dusić przez około 2 minuty.
- Wlać wino (jeśli używamy) i odparować przez 1 - 2 minuty. Wlać wywar i gotować przez około 2 minuty, aż szparagi będą miękkie.
- Zmiksować na gładki mus w blenderze razem z połową główek szparagów ugotowanych na parze, obranym awokado, rukolą, świeżymi ziołami oraz oliwą z oliwek extra virgin.
- Wlać z powrotem do garnka, doprawić solą oraz świeżo zmielonym czarnym pieprzem, podgrzać.
- Zupę wlać do talerzy i udekorować drugą połową główek szparagów, uprzednio posiekanych nożem.
- Można podawać z grzankami serowymi
oryginalny przepis na : http://www.kwestiasmaku.com/zielony_srodek/szparagi/krem_awokado/przepis.html
Pestki dyni – zdrowie dla Pań i Panów ;)
Pestki dyni zawierają całe bogactwo naturalnych, zdrowych
składników takich jak aminokwasy, nienasycone kwasy tłuszczowe, witaminy z
grupy B, witaminy C, D, E, K, niacynę. Są wspaniałym źródłem minerałów takich
jak wapń, fosfor, potas. Zawierają duże ilości beta-karotenu oraz karotenoidu
odpowiedzialnego za doby wzrok- luteiny. Garść pestek dyni jest w stanie
zapewnić nam 9 gram roślinnego białka razem z dostawą magnezu, manganu, żelaza,
potasu, miedzi i cynku. Ile dobrego w garsteczce pestek?
Profilaktyka raka prostaty
Pestki dyni zawsze w szczególności (ale nie tylko) polecam Panom.
A to dlatego, że bogate w jednonienasycone kwasy tłuszczowe pestki hamują
namnażanie komórek odpowiedzialnych za raka prostaty. Oprócz jednonienasyconych
kwasów, tłuszczowych także cynk i zawarte w pestkach karotenoidy zapobiegają
rozwojowi nowotworów prostaty i są świetną naturalną profilaktyką tego
schorzenia.
Profilaktyka osteoporozy
Zawarty w pestkach dyni cynk dodatkowo wspiera gęstość
mineralną kości i pomaga chronić przed osteoporozą. Kolejnym atutem w
profilaktyce osteoporozy jest fakt, że pestki dyni są bogatym źródłem wapnia i
witaminy D jednocześnie, a jak wiadomo witamina D odpowiada za wchłanianie
wapnia. Jest to więc pełen zestaw profilaktyki osteoporozy. Polecam Paniom w
okresie około menopauzalnym.
Zamiast aspiryny pestki dyni
Pestki dyni mają również właściwości przeciwzapalne. Często
zaleca się ich dodatek w diecie, ponieważ wykazują podobne działanie
przeciwzapalne jak niesteroidowe leki przeciwzapalne. Efekty są tak samo dobre J
Profilaktyka hipercholesterolemii i nowotworów.
Pestki dyni, ze względu na wysoką zawartość fitosteroli są
również wskazane do stosowania w diecie u osób z podwyższonym cholesterolem. Fitosterole
to związki występujące w roślinach o budowie chemicznej podobnej do
cholesterolu. Gdy dieta zawiera duże ilości fitosteroli, poziom cholesterolu we
krwi zmniejsza się. Fitosterole wzmacniają również odpowiedź układu
immunologicznego, i mogą zmniejszyć ryzyko rozwoju pewnych nowotworów. Są one
obecne w dużych ilościach w nasionach i orzechach. Pistacje, nasiona
słonecznika i pestki dyni są najbogatszym źródłem fitosteroli w diecie.
Dla urody i witalności
Tłuszcze zawarte w pestkach dyni mają doskonały stosunek
kwasów omega-3 do kwasów omega-6. Stosunek ten jest istotny dla wielu funkcji
komórkowych w tym procesów utleniania. Jest to również powód, dlaczego pestki
sprawiają, że włosy stają się błyszczące, skóra jasna a poziom naszej życiowej
energii wysoki.
Jak używać pestek dyni w diecie?
To bardzo proste. Jako dodatek do sałatek owocowych, sałatek
warzywnych, jogurtów, pieczywa, wypieków i jako wieczorna przekąska przed TV.
Nie radziłabym jednak spożywać więcej niż garści pestek w ciągu jednego dnia. O
ile jednonienasycone kwasy tłuszczowe są niezbędne w naszej diecie i wyrządzają
wiele dobrego, o tyle ich nadmiar może mieć bardzo negatywne skutki zdrowotne.
Także pestki jak najbardziej codziennie, ale też w rozsądnych ilościach J
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Probiotyczne bomby odpornościowe - czyli dlaczego jogurt z cukrem można wyrzucić do śmieci?
Czym są probiotyki?
Probiotyki – najprościej tłumacząc- to taka mikro-armia
dobrych bakterii, które po dostaniu się do przewodu pokarmowego człowieka
uaktywniają same dobre kontrolowane wybuchy odporności. Namnażają się, zabierając tym samym
przestrzeń złym bakteriom i hamując tym samym ich rozwój. Są bardzo szeroko
dostępne w produktach spożywczych, trzeba jednak skupić się na kilku małych
szczegółach, by nie dać się wprowadzić w tzw. maliny.
Dlaczego jogurt
naturalny a nie owocowy?
Z każdej strony jesteśmy atakowani reklamami pysznych i
podobno prozdrowotnych jogurtów. Należałoby się skupić na tym czy rzeczywiście
jogurt z reklamowanymi kawałkami owoców jest taki dobry? Co w ogóle robi nam
jogurt?
Naturalny jogurt zawiera dobroczynne żywe kultury bakterii.
W naszym jelicie bakterie te mogą się namnażać. Ale bez obaw- wyrządzają one
samo dobro. Regulują naszą gospodarkę jelitową, przyczyniają się do wytwarzania
witaminy K i witamin z grupy B, w tym B12 w jelicie grubym, oraz stanowią armię zabezpieczającą organizm
przed rozwojem innych niekorzystnych mikroorganizmów, które mogą powodować
infekcje. Te dobre bakterie mają jednaj dwa warunki działania:
1) Będą się prawidłowo rozwijać, kiedy damy im pożywkę,
czyli prebiotyk. Takim najprostszym prebiotykiem będzie błonnik. Jeśli więc
dodamy do naturalnego jogurtu naturalne musli, albo świeże prawdziwe owoce-
spełnimy jego zachciankę. Zjedzmy jogurt jako dodatek do surówki warzywnej albo
jako własnej roboty dip do przekąsek warzywnych.
2) Drugim warunkiem jest niedostarczenie tego, co dobre
bakterie niszczy, czyli cukru. Tak cukier, dodawany głównie w postaci sacharozy
do tych pysznych reklamowanych jogurtów zabija dobre bakterie ograniczając ich
rozwój w naszych jelitach. Sacharoza jest pożywką dla złych kultur bakteryjnych a im więcej tych złych tym mniej tych dobrych (naturalna reakcja eliminacji i przetrwania w środowisku). Dlatego tak ważne jest, aby jogurt był naturalny,
bez dodatku konserwowanych owoców (bo tylko takie producenci dodają do jogurtów
smakowych), bez cukru, bez skrobi modyfikowanej a już w
żadnym wypadku nie wolno kupować jogurtu słodzonego aspartamem bądź innymi
słodzikami (sacharyna, acesulfam itp.) Tym cudom poświęcę odrębny artykuł i
gwarantuję, że po jego przeczytaniu nikt więcej nie ruszy słodziku. Inne
produkty fermentacji mlecznej również będą wykazywać działanie probiotyczne np.
kefiry, maślanka, zsiadłe mleko. Na rynku są dostępne małe buteleczki z
„probiotycznymi” produktami mlecznymi. Zanim po nie sięgniecie zobaczcie, co
jest w składzie? Hmmm…. Czyżby cukier? Czy są więc takie pro-zdrowotne? Na to
pytanie już znacie odpowiedź ;)
Jakie inne
probiotyki?
Kapusta i ogórki kiszone - dwa najprostsze, tak często używane
w tradycyjnej Polskiej kuchni. Zimą, kiedy odporność najbardziej nam spada
sięgajmy po te kulinarne cuda. Tylko pamiętajmy, że nie kupujemy pakowanych w
foliowe woreczki porcjowanych ogórków czy kapusty. Najlepsze będą te z beczki.
Najlepsze i w smaku i w jakości J
Do czego nam są
potrzebne probiotyki?
- pomagają w metabolizmie i wchłanianiu składników
pożywienia,
- łagodzą objawy syndromu nadwrażliwego jelita, na który
cierpi coraz więcej ludzi,
- pomagają w utrzymaniu właściwej mikroflory układu
moczowego, chroniąc go w ten sposób przed infekcjami
- łagodzą objawy alergii skórnych takich jak egzema
- pomagają w syntezie witaminy K i witamin z grupy B na poziomie jelitowym
- pomagają w syntezie witaminy K i witamin z grupy B na poziomie jelitowym
- zapobiegają infekcjom ginekologicznym u kobiet (np. hamują i zapobiegają rozwojowi infekcji grzybicznych)
- i najważniejsze - pobudzają
odporność immunologiczną chroniąc nas przed infekcjami wirusowymi i
bakteryjnymi
Są już badania, w których stwierdzono wpływ mlecznych
produktów probiotycznych na obniżanie masy ciała a tym samym ich rolę w
zapobieganiu odporności ale pozostaje to nadal kwestią dość kontrowersyjną.
Tak więc sięgajmy po probiotyki by dać sobie trochę
odpornościowego „trotylu” ;)
czwartek, 11 kwietnia 2013
Osiem zasad „zgłowążerstwa”!
Myślę, że przygotowałam już część moich czytelników na
przejście na tzw. „zgłowążerstwo”. Wiecie już jak robić zakupy, jak wybierać i
jaką żywność, jak pić wodę, jak nie stosować detoksów a jak się regularnie
oczyszczać. Wiecie jak łatwo można przedłużyć świeżość warzyw. Nie wiecie
jednak jeszcze jak to zrobić by jeść z głową, czyli mądrze i zdrowo J Oto kilka prostych
zasad na początek. Nie jest to
oczywiście maksimum wiedzy a jedynie wstęp do tego by nabyć trochę właściwych
nawyków.
1. Pijemy wodę.
Tak, tak, tak. Zawsze zaczynamy od tego. Wiem, że już o tym
wiecie, ale zawsze będę o tym przypominać- bez wody nic się nie poprawi. Pijemy
wodę na czczo i szklankę przed każdym posiłkiem.
2. Jemy mniej a częściej.
2. Jemy mniej a częściej.
Najlepiej spożywać 5-6 posiłków ( 3 większe, 2-3 mniejsze)
np. śniadanie, II śniadanie, lunch/obiad, podwieczorek, kolacja. Jeden z
posiłków najlepiej niech będzie stricte owocowy (np. II śniadanie niech składa
się z owoców sezonowych ok. 0,5kg- 2 jabłka i banan). Można na II śniadanie
robić koktajle owocowe, lub owocowo-warzywne „smoothie”. Podwieczorek może być dobrą porą na pro- i
prebiotyki (np. jogurt naturalny z naturalnym musli, kefir z suszonymi owocami).
Można oczywiście zamienić podwieczorek na II śniadanie. Nie podjadamy między
posiłkami. Organizm przyzwyczaja się do ciągłego wydzielania soków trawiennych,
co pociąga za sobą ciągłą ochotę na coś i ciągłe podjadanie. Coś w stylu koła
zamkniętego.
3. Jemy owoce i warzywa.
3. Jemy owoce i warzywa.
Założenie to 0,5kg warzyw i 0,5kg owoców dziennie, staramy
się więc jeść warzywa do każdego większego posiłku (śniadanie, obiad, kolacja).
Najlepiej, aby pół obiadowego talerza zajmowały warzywa (nie chodzi o
ziemniaki- ziemniaki są dodatkiem skrobiowym). Najlepiej jakby warzywa były
świeże bądź ugotowane al dente. O tym jak zapewnić sobie właściwą porcję owoców
napisałam wyżej.
4. Jemy śniadanie.
4. Jemy śniadanie.
Bez śniadania nie ruszymy. Poza tym organizm będąc z rana w
stanie głodu będzie musiał uruchomić glukozę z zapasów a w pierwszej kolejności
skorzysta z zapasów białkowych a nie tłuszczowych. Mówiąc prościej nie jemy
śniadania- jemy siebie.
Pamiętajmy jednak, aby dać sobie 12 godzin przerwy między
kolacją a śniadaniem. Dochodzi wtedy do wyregulowania profilu lipidowego krwi i uspokojenia i wyregulowania wszelkich procesów metabolicznych. Jeśli
zjemy ostatni posiłek o 19:00, o 7:00 rano na drugi dzień z chęcią zjemy
śniadanie. Pamiętajmy tez, że kolacja powinna być w miarę lekkostrawna.
Objadanie się kawałem mięcha nie będzie w tym przypadku rozsądne.
5. Ograniczamy mięso.
5. Ograniczamy mięso.
Oczywiście nie wykluczamy go, ale ograniczamy. W naszej
diecie jest już i tak wystarczająco dużo białka. Przy temacie „Detoks
śmiecioks…” poruszyłam kwestię mięsa. Można za to dla sytości posiłków
wzbogacać je nasionami roślin strączkowych (fasola, soczewica, groch). Oczywiście
ważnym i fantastycznym urozmaiceniem są ryby ale przypominam aby skupić się na
ich gatunku i pochodzeniu (chodzi o zanieczyszczenia rtęcią i innymi metalami
ciężkimi)
7. Pamiętajmy o urozmaiceniu.
6. Wyrzucamy białe pieczywo, biały ryż, ograniczamy białą mąkę.
Biały chleb pszenny i biały ryż nie mają żadnych wartości. Jedynie puste kalorie. Nie mają w zasadzie błonnika. Jednym słowem są nic nie warte. Oczywiście jest zrobiony z oczyszczonej, białej mąki pszennej. Nie jemy tego, nie potrzebujemy pustych kalorii ani produktów powodujących gwałtowne uwalnianie glukozy do krwiobiegu ( nawet 40% glukozy z krwiobiegu może zostać zmagazynowane w postaci tkanki tłuszczowej- to rola naszej „przyjaciółki” insuliny).
Zastępujemy je chlebem razowym (pszennym typu graham, żytnim, orkiszowym). Ryż jemy tylko brązowy, a do kluseczek, naleśników i pierogów polecam użycie mąki pszennej razowej. Smak wyśmienity a jej dostępność w polskich sklepach bardzo szeroka.
7. Pamiętajmy o urozmaiceniu.
Ale tu na chwilę zwolnijmy. Nie chodzi o urozmaicenie pod
tytułem „codziennie jem coś innego”, ale o urozmaicenie w ciągu jednego dnia.
Wszyscy żyjemy dziś w biegu i na codzienne gotowanie nikt nie ma czasu – nie
oszukujmy się. Nie martwmy się więc, że jakaś potrawa powtórzy nam się 2 lub 3
razy w tygodniu. Jeśli jemy zdrową żywność bezpieczniej będzie coś powtórzyć
niż np. urozmaicić parówkami ;)
8. Pozwalamy sobie na 1 „słodki” dzień w tygodniu.
Zapominamy o słodyczach na 6 dni. Nie chodzi tylko o utrzymanie masy ciała, ale o utrzymanie insuliny na właściwym poziomie, oraz nie popadanie w cukro-uzależnienie. W dzień słodki nie objadamy się czekoladą, ale własnymi wypiekami.
Myślę, że na początek to wystarczy. Oczywiście jesteśmy
różnymi ludźmi, z różnymi schorzeniami i różnymi potrzebami. Dlatego każdy
potrzebuje indywidualnego schematu. Powyższy schemat można więc uznać za
pewnego rodzaju model. Utrzymanie ram takiego modelu zapewni sytość w ciągu
całego dnia i sprawi, że nie będziemy ani podjadać, ani się przejadać, a nasz
organizm nadąży z metabolizowaniem składników pożywienia, tak by nie magazynować
niczego w postaci tkanki tłuszczowej. Jeśli jednak mamy świadomość, na co mamy
alergię, jaki mamy plan dnia, jakie mamy schorzenia można go dostosować do
swoich potrzeb, pozmieniać posiłki, owoce rozbić na 2 posiłki itp. Dobrze
byłoby zacząć od takiego modelu, bo da on możliwość nabycia dobrych nawyków. Reszta
jest do ustalenia J
Produkty nie takie lekkie!
O proszę, takie małe nawiązanie do mojego tekstu „Detoks śmiecioks… ” Dwa dni temu pojawił się na Onecie następujący artykuł: http://kobieta.onet.pl/zdrowie/profilaktyka/te-produkty-nie-odchudzaja-choc-tak-wlasnie-myslimy/3s7g8. Oczywiście przejrzałam go moim podejrzliwym wzrokiem i znalazłam parę nieco ważniejszych moim zdaniem kwestii.
Ja osobiście nie skupiałabym się tak na kaloryczności, jak
na jakości opisanych produktów. Wyrzuciłabym wszystkie produkty z listy oprócz
chleba razowego, 2-3 nawet 4 kromki dziennie nie spowodują, że się przytyje a
dadzą dawkę dobrych kalorii z niacyną i błonnikiem włącznie. Pod warunkiem oczywiście,
że będzie to pieczywo razowe a nie np. brązowe zabarwiane karmelem itp.
Co do reszty produktów (w tym ekstrudowanych
płatków śniadaniowych i soków słodzonych glukozą) to wszystkie koszmarnie
podnoszą insulinę powodując tym samym magazynowanie 40% glukozy z krwi w
postaci tkanki tłuszczowej (tak właśnie insulina odpowiada za przemianę glukozy
w kwasy tłuszczowe). Dodam, że takie odżywianie będzie napędzać
insulinooporność tkanek a co za tym idzie cukrzycę typu II.
A jeśli chodzi o produkty
light są często słodzone słodzikami, które po pierwsze mają szkodliwe działanie
na organizm a po drugie ogłupiają organizm, który jest głodny a nie dostaje
cukru, jedynie chwilowe odczucie słodkiego smaku zanikające po chwili, co
właśnie nakręca jeszcze bardziej apetyt. Do tego substancje zawarte w
słodzikach są wysoko-uzależniające. Może warto by o tym wspomnieć. I to takie
błędne koło.
Nawiązując jeszcze do dietetycznych produktów light to jeśli nie zawierają
one tłuszczu bądź cukru to muszą mieć coś w zamian co poprawi smak. Żadem
producent nie zaryzykuje wrzucenia na półki sklepowe jogurtu 0% tłuszczu, bo
zwyczajnie będzie niesmaczny i nikt go nie kupi. Dlatego dołoży np. mleko w
proszku albo skrobię modyfikowaną pod pretekstem ograniczania kalorii.
Przypominam, że jogurt najlepszy jest naturalny, nie żaden 0% tłuszczu (cukier
też ma 0% tłuszczu a jakoś powoduje tycie). Nie ma naturalnych jogurtów 0%, coś
nakręcającego apetyt jest w nich w zamian. Dodam, że jogurt jest probiotykiem i
aby miał to dobroczynne działanie probiotyczne należy dać mu tzw. pożywkę czyli
prebiotyk w postaci błonnika. Czyli np. dobrze jest do jogurtu dodać łyżkę
naturalnego musli. Oczywiście podniesie to kaloryczność, ale to właśnie nie o
kaloryczność żywności chodzi a o jej właściwy dobór i jakość. Ogólnie rozumiem
zamierzenie artykułu, ale według mnie nie do końca porusza on to, co
najważniejsze. Nie kalorie są ważne, a jakość żywności. Mój komentarz jest więc bardziej
uzupełnieniem informacji niż krytyką.
środa, 10 kwietnia 2013
Świeża, zwiędła marchewka?
Brzmi dziwacznie, ale to naprawdę możliwe. Można odświeżyć
zwiędłą marchew. Wystarczy ją obrać i namoczyć przez 1-2 godziny w wodzie z
lodem. Znów będzie jędrna i chrupka.
I jeszcze parę tricków na zachowanie świeżości cytryny i
ziół:
Jeśli kupicie za dużo cytryn, nie musicie się już martwić,
ze zgniją w lodowce. Wystarczy wycisnąć na wyciskarce cały sok i zalać nim
pudełko na kostki lodu. Zamrozić i używać w razie potrzeby J
To samo z ziołami. Można je umyć, poszatkować, wymieszać z
oliwą tak by uzyskać konsystencję pasty, zapakować w pojemnik na lód, zamrozić
i używać „kostek ziołowych” w razie potrzeby. Przypominam, że najlepsze zioła
są latem. Jest to więc najlepsza metoda na zachowanie letniego smaku potraw i
sezonowej jakości ziół J
wtorek, 9 kwietnia 2013
Czosnek śmierdziuszek.
Mały, biały śmierdziuch. Znienawidzony przez dzieci oraz
ludzi podróżujących komunikacją miejską ;) Kto jeździ, ten wie o co chodzi ;)
Nie da się jednak ukryć, że po dodaniu do potraw nadaje im
super smak. Co jeszcze ukrywa ten mały śmierdziuszek? Same cuda.
1. Jest antybiotykiem.
Tak. Ma działanie bakteriobójcze. Dzięki zawartości allicyny,
związku organicznego zwalczającego bakterie i infekcje. W związku z tym pomaga
nie tylko w zapobieganiu i leczeniu przeziębień, ale także innych wewnętrznych
infekcji i stanów zapalnych. Udowodniono także, że ze względu na ograniczanie
stanów zapalnych w jelitach czosnek odpowiada za obniżanie częstotliwości występowania
raka okrężnicy u osób regularnie go spożywających.
2. Obniża poziom złego cholesterolu.
Pisałam o tym nawet w mojej pracy magisterskiej. Czosnek
potrafi niemal objawowo obniżyć stężenie złego cholesterolu we krwi. Wykazano i
potwierdzono to w wielu badaniach naukowych.
3. Jest antyoksydantem.
Tę moc znów zawdzięcza allicynie. Już w starożytnym Egipcie
czosnek uważany był za cudowny środek medyczny i kosmetyczny. Allicyna używana
była w leczeniu gangreny. W ostatnich latach udowodniono jej aktywność antyoksydacyjną,
jako niszczyciela wolnych rodników. Dla przypomnienia bądź poinformowania tych,
którzy o tym nie wiedzą, wolne rodniki przyczyniają się do degradacji DNA i powstawania
w organizmie związków karcinogennych – czyli rakotwórczych. Ponadto sprzyjają i
pociągają za sobą takie schorzenia jak przewlekłe stany zapalne, miażdżyca,
cukrzyca oraz choroby układu nerwowego i krwionośnego.
4. Jest afrodyzjakiem.
Dlaczego? To bardzo proste. Ponieważ czosnek obniża poziom
tróglicerydów i cholesterolu, staje się jednocześnie stróżem dobrego przepływu
krwi. Im lepszy przepływ krwi, tym większe jej działanie pobudzające na
organizm. Im większe pobudzenie, tym większa chęć życia. Im większa chęć życia,
tym większa ochota na miłość J
Jak używać czosnku w naszej kuchni?
Jedynie w postaci naturalnej i prawdziwej – jako rozgniecione
ząbki w potrawach surowych i gotowanych. Czasem w postaci pełnych ząbków np.
dla aromatyzowania sosu lub wywaru. Kupujemy czosnek polski bądź europejski,
nie żaden chiński. Sprawdzajcie - na cennikach jest zawsze napisany kraj
pochodzenia. Nie używamy czosnku w proszku, olejków czosnkowych i nie łykamy
tabletek z czosnkiem. Natura nie lubi być zmieniana. Sos czosnkowy z kebabowni może
i ma czosnek, ale poza czosnkiem nic dobrego w nim nie znajdziecie. Zanim
jednak zjemy surowy czosnek, lub zanim zaczniemy go gotować, rozgniećmy go i
potrzymajmy w takiej postaci przez 10 minut. Allicyna, czyli całe dobro zawarte
w czosnku uaktywnia się po 10 minutach od rozgniecenia.
Co zrobić by czosnek nie był takim śmierdziuszkiem?
„Czosnkowy” posiłek zagryzamy kilkoma listkami natki.
Naprawdę pomaga!!!
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
Jak przechowywać sałatę? Ciekawostka!!!
piątek, 5 kwietnia 2013
Przepis: Razowiec Piwny
Nie ma to jak świeży, pyszny domowy chleb. Często wydaje nam
się, że upieczenie chleba to jakaś wyższa filozofia. Nic bardziej mylnego.
Poniżej zamieszczam przepis, z którego nałogowo wręcz korzystam. Nie wymaga on
stosowania zakwasu a jedynie drożdży. Dodam, że nie potrzebna jest do niego
maszyna do wypiekania chleba. Ja taką maszynę posiadam, ale używam jej tylko do
wyrabiania ciasta, po czym ciasto wyjmuję, odkładam w ciepłe miejsce i po 2h
piekę w piekarniku. Nie lubię piec w maszynie, być może, dlatego że była
kupiona za grosze i jest na tyle badziewna, że miesza ciasto jeszcze po
wyrośnięciu, co powoduje że chleb jest klapnięty. Ale do wyrabiania jak
znalazł. Razowiec piwny można jednak bardzo łatwo wyrobić metodą tradycyjną. Ciasto
jest wystarczająco miękkie.
Oto przepis:
Składniki
·
350 g mąki pszennej razowej
·
100 g mąki żytniej razowej
·
1,5 łyżeczki suszonych drożdży instant
·
300 ml letniego piwa (najlepsze jest pszeniczne, ale często daję zwykłe
piwo)
·
łyżeczka soli
·
łyżeczka cukru
·
łyżeczka oliwy
·
łyżka ziaren sezamu (mogą być otręby pszenne, nasiona słonecznika, sól
morska, pestki dyni- co kto lubi)
Instrukcja
·
Mąki mieszamy ze sobą w misie. Dodajemy drożdże, cukier, sól.
·
Piwo wlewamy do rondelka i podgrzewamy, aż będzie letnie.
· Bardzo powoli (ważne!) zaczynamy wlewać piwo do suchych składników i
stopniowo wyrabiamy ciasto. Po kilku minutach wyrabiania, ciasto osiągnie formę
lekko zbitej, lepiącej kuli, z której można łatwo uformować podłużny bochenek.
· Uformowane ciasto kładziemy na blasze wyłożonej pergaminem, można do foremki na keks wtedy będzie ładniej wyrośnięte i w kształcie prawdziwego razowca, przykrywamy
ściereczką i zostawiamy na 2 godziny w ciepłym miejscu.
·
Wyrośnięte ciasto będzie z wierzchu trochę popękane. Tak powinno być.
·
Smarujemy je oliwą i posypujemy sezamem.
· Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni. Chleb pieczemy 15 minut, następnie
zmniejszamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy jeszcze 30-35 minut.
·
Upieczony chleb studzimy przed krojeniem na kuchennej kratce.
Oryginalny przepis na : http://smakowitychleb.pl/razowiec-piwny/
Detoks „śmiecioks”, herbatka „wypierdatka” i inne szmery bajery.
Zacznę może od tego, czego nie znoszę. Od słowa „DETOKS”. Na
sam dźwięk tego słowa ogarnia mnie dzika furia. Słowo detoks jest aktualnie
jednym z najczęściej używanych słów w temacie diet. Mnie osobiście detoks
zawsze kojarzy się z odtruwaniem alkoholowym. Dziś o detoksie mówi każdy. Każdy
jest na detoksie, bo to jest modne, bo samo słowo „detoks” stało się trendy.
Dostaję białej gorączki, gdy jadę metrem i słyszę dyskusję dwóch mega
szczupłych studentek lub koleżanek po pracy na temat swoich wspaniałych „diet-
detoksów”. Jakie piją herbatki, jakie
łykają tabletki, ile setnych gram cellulitu mają i jakie to ważne żeby być na
detoksie. Mam ochotę w tym momencie wziąć do jednej ręki marchewkę do drugiej
łodygę selera naciowego, włożyć to takiej kobiecie głęboko w uszy i pokręcić
tak dobrze, aby w mózgu zrobiło się trochę miejsca dla rozumu i logicznego
myślenia a nie bzdet ładowanych im do główek przez kolorowe czasopisma.
Co w ogóle oznacza słowo detoks (z wikipedii):
Detoks, detoksykacja (z łac. detoxicatio: usuwanie toksyn) – potoczna
nazwa sposobu leczenia uzależnień, polegającego na nagłym odstawieniu substancji, od której
dana osoba jest uzależniona, połączonym z terapią farmakologiczną lub
psychologiczną.
Nic więc dziwnego, że słowo „detoks” kojarzy mi się tak a
nie inaczej. Jestem natomiast zwolennikiem oczyszczania organizmu, jako procesu
ciągłego a nie kilkudniowego szaleństwa o trendy nazwie „detoks”. Oczywiście,
można na wstępie zastosować sobie konkretne 3 dni oczyszczania (mówię o rozsądnym
i właściwym oczyszczaniu naturalnymi metodami z wyeliminowaniem wszelkiej
toksycznej żywności), ale o to by nasz organizm pozostawał w miarę wolny od
toksyn i metali ciężkich należy dbać praktycznie codziennie, za każdym razem,
kiedy coś jemy. Pamiętajmy, że żyjemy w czasach gdzie gleba, woda i powietrze są
silnie zanieczyszczone, zarówno toksynami jak i metalami ciężkim. Coraz więcej
rtęci jest obecnej w rybach, a w uprawach rolnych nadal mamy pozostałości
pestycydów. Transport substancji toksycznych do naszego organizmu jest niestety
nieunikniony. Warto więc zastanowić się, jak ten proces ograniczyć.
3 BŁĘDY, KTÓRYCH NIE
WOLNO POPEŁNIAĆ!!!!!
1.
Nie stosować „internetowych detoksów”.
Nie wierzcie w cuda opisane przez
redakcje wielkich portali, które dla zarobienia kasy i zwiększania czytelności
wrzucają rubrykę o zdrowiu i urodzie. Te cud-diety nie działają. Co najwyżej
doprowadzają do wygłodzenia i wyniszczenia organizmu. W procesie oczyszczania
biorą udział całe kompleksy witamin i minerałów i niedobór chociażby jednego z
nich będzie cały proces zaburzał. Nie róbcie tego!
2.
Nie stosujcie głodówek.
W żadnym wypadku, nigdy tego nie
róbcie. Organizm przyzwyczaja się do „głodowania” i kiedy wrócicie do jedzenia
wasze ciało będzie się tak bać kolejnej głodówki, że zacznie wszystko
magazynować- robić zapasy na przyszłość. A jak magazynuje? Nasz wspaniały
hormon zwany insuliną będzie magazynować wszystko w postaci tłuszczu. Kto więc
ma ochotę na efekt jojo – polecam głodówkę.
3.
Nie stosujcie żadnych mieszanin herbat typu
detoks i podobnych tabletek.
Nie działają. Powodują obciążenie
wątroby, a herbatka ma działanie odwadniające i powoduje utratę elektrolitów. Dodatkowo
takie cuda mogą rozregulować cały cykl trawienny, powodować biegunki a po
odstawieniu zaparcia (jako właśnie efekt odstawienia). Jedyne, co mogę uczciwie
polecić to naturalną herbatę rumiankową i pokrzywową. Plastry też was nie
„odtrują”. Za oczyszczanie organizmu odpowiadają jelita i wątroba a nie np.
stopy. Nie wierzcie w te brednie.
CO W TAKIM RAZIE
ROBIĆ?
1.
Pić
wodę!!!!!
Tak, pić dużo wody, czystej,
filtrowanej, mineralnej wody. Proces oczyszczania przez wodę opisałam już w
artykule „Woda- 5 dowodów na to, że woda robi nam dobrze”. Nasz organizm jest
maszyną wysokowydajną i bardzo samowystarczalną. Dajmy mu czystej wody a
zdziała cuda. Wypłucze to, co niepożądane.
2.
Odsunąć trucizny.
Na wstępie odstawcie takie rzeczy
jak kofeina, cukier, sól, sztuczne przyprawy zawierające glutaminian sodu,
produkty żywnościowe zawierające związki o nazwie typu syrop
glukozowo-fruktozowy, propionian wapnia, sorbinian potasu, aromaty, barwniki
(nawet jeśli jest napisane, że są naturalne), konserwanty i inne syfy, których
nazw nie rozumiecie. Można wrócić do kawy w bardzo sporadycznej ilości. Do
reszty nie macie, po co wracać, bo na nowo się zatrujecie. Najtrudniej jest
zawsze z cukrem i solą, ale wierzcie mi jestem żywym przykładem na to, że po
miesiącu odstawienia cukru nigdy więcej nie napijecie się słodzonej kawy czy
herbaty. Zrobi wam się zwyczajnie mdło i niedobrze. To samo z solą. Dajcie
sobie dosłownie miesiąc na uwolnienie się od tych trucizn.
3.
Warzywa i owoce najlepiej kupować
organiczne/ekologiczne.
Pochodzą one z upraw wolnych od
pestycydów, sztucznych nawozów i oprysków. Nie ukrywam, że ich cena czasem
potrafi powalić na kolana, więc można ewentualnie zastosować się do metody
kupowania żywności sezonowej. Sezonowość warzyw i owoców zapewnia im jakość i
wartości odżywcze. Takie warzywa nie wymagają też ogromnych ilości nawozów i
oprysków. Pomidory kupowane zimą nie są ok., truskawki też nie. Namawiałabym
jednak do rozejrzenia się po sklepach w kierunku żywności ekologicznej, dlatego
że można czasem znaleźć coś w rozsądnej cenie. Ja np. kupuję marchew i cytryny
ekologiczne w Lidlu, bo jem tego „na potęgę” a tam akurat cena jest bardzo
rozsądna. Pamiętajmy też o dokładnym myciu owoców i warzyw przed spożyciem.
4.
Ograniczcie spożywanie mięsa.
Od okrutnych oszukańczych wędlin zaczynając
(najchętniej wyrzuciłabym je z każdego jadłospisu) na sztukach mięsa kończąc.
Jeśli kupujecie mięso warto zapytać dostawcę o jakość i pochodzenie. Dziś do
hodowli używa się pasz wzbogacanych sterydami, antybiotykami i innymi
świństwami. Ponieważ trudno jest określić, z jakiej hodowli mięso pochodzi,
najlepiej i najbezpieczniej będzie je ograniczyć. A jeśli już jesteście
strasznymi mięsożercami to bezpieczniejszą opcją będzie nabycie indyka,
cielęciny, dziczyzny. Najlepiej jednak
zamiast opychać się mięsem jedzcie dużo świeżych owoców i warzyw i roślin
strączkowych gdyż są one formą najbezpieczniejszej i najczystszej żywności, nie
wspominając o wartościach odżywczych.
5.
Zwróćcie uwagę na gatunek i pochodzenie ryb,
które kupujecie.
Mogą one zawierać duże ilości rtęci
i innych metali ciężkich obecnych w wodzie- arsenu, kadmu, ołowiu. Najwięcej
rtęci mają ryby drapieżne (stoją na szczycie łańcucha pokarmowego i oprócz
rtęci z wody czerpią ją też z pokarmu) np.: rekin, miecznik,
marlin, tuńczyk, halibut, szczupak. Kiedy sięgacie po łososia weźcie
tego atlantyckiego a nie norweskiego.
6.
Jedzcie tzw. żywność oczyszczającą.
Co to takiego? Przede wszystkim
świeże naturalne rośliny, ziarna. Miąższ
z aloesu czy siemię lniane mają
właściwości żelujące, które wiążą w jelitach toksyny i ułatwiają ich wydalanie
z kałem. Zielona pietruszka i zielona
kolendra niemal automatycznie i natychmiastowo oczyszczają krew. Doskonałe
właściwości oczyszczające mają też:
·
imbir
naturalny, grejpfrut, ogórek zielony, jarmuż, marchew, seler naciowy –
fajne dodatki i składniki do oczyszczających koktajli „smoothie”,
·
czosnek,
migdały, cukinia - dodatki do lunchów i obiadów
·
rumianek,
pokrzywa, mniszek lekarski, lukrecja – jako naturalne herbaty, najlepiej
kupione u zielarza nie z apteki.
Wygląda na to, że zdrowe odżywianie i oczyszczanie organizmu
to nie żadne „mission impossible” ale nabycie pewnych nawyków i spożywanie tego
co zdrowe i naturalne. Oczywiście nie jedna osoba przyczepi się do aloesu czy
jarmużu, bo gdzie to dostać, albo, co to za cuda i wymysły? Ale przecież już
siemię lniane, marchew czy natka pietruszki to „towar” ogólnodostępny. Nic
nadzwyczajnego. Oczywiście tych bardziej elokwentnych zachęcam do poszukiwania
w sklepach takich produktów jak świeży aloes i jarmuż, bo są to jedne z
najzdrowszych roślin, jakie dała nam natura. No i oczywiście największa moc w
wodzie!!!! Detoks do śmieci, herbatka - wypierdatka, plastry co najwyżej na
skaleczenia i do przodu!!
czwartek, 4 kwietnia 2013
Kac Vegas Asparagus!!! Ciekawostka
Jedno warzywko a ile dobrego :)
Naukowcy z Korei Południowej odkryli niedawno, że zawarte w szparagach
aminokwasy wzmacniają działanie enzymów metabolizujących alkohol - dehydrogenazy alkoholowej i oksydazy cytochromowej. Co
ciekawsze, okazuje się, że aminokwasy te są tak samo aktywne w surowych jak i
gotowanych szparagach. Następnym razem po imprezie, uśmiechamy się więc do tych
zielonych patyczków! A tak na poważnie - oczywiście alkohol i tak zawsze
spożywamy z umiarem!!! Nawet kilogramy szparagów nie pomogą, jeśli dzień
wcześniej wlewaliśmy w siebie hektolitry alkoholu.
No to na zdrowie!!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)